Elsa
Cały czwartek o tym rozmyślałam. O randce. To nie tak, że się bałam. Ja nigdy się nie boję. Po prostu...tak dawno nie byłam na randce. A poza tym praktycznie nie znałam Jack'a. Jedyne, co o nim wiedziałam to to, że miał białe włosy, był wkurzający i zabójczo przystojny. No dobra, musiałam to przyznać. Ale to, że był przystojny, nie oznaczało jeszcze, że będzie moim potencjalnym partnerem.
W piątek w szkole byłam rozdrażniona i zdezorientowana. Lekcje kończyłam o 16.00, a "randkę" miałam o 18.00. Musiałam wybrać ciuchy i...
-Elsa!-krzyknęła Astrid prosto do mojego ucha. Podskoczyłam ze strachu.
-Przepraszam-powiedziałam. Musiałam się ogarnąć.-Co mówiłaś?
-Mówiłam, że mam raka-powiedziała ze znużoną miną.-A wcześniej mówiłam o tym kolesiu, który się na ciebie gapi.
Potrząsnęłam głową.
-Jakim...-nie dokończyłam. Na przeciwko naszego stolika siedział Jack. Opierał głowę na dłoni i uśmiechał się. Wyglądał jak model z tych kolorowych magazynów z ciuchami. Przeczesał włosy dłonią i uśmiechnął się jeszcze szerzej odsłaniając swoje białe jak porcelana zęby. Następnie ułożył usta w słowa: "Osiemnasta. Pamiętaj.". Poczułam palące ciepło na policzkach i odwróciłam wzrok. Spojrzałam na dziewczyny. ich reakcja była równie śmieszna, co zawstydzająca. Astrid złapała się za głowę. Merida ukryła twarz w dłoniach. Punzie rozdziawiła usta, a Anka podskakiwała ze szczęścia. Westchnęłam i wstałam. Byłyśmy w stołówce, więc szybko skierowałam się do wyjścia. Mijając tych wszystkich ludzi, obściskujące się pary i roześmiane przyjaciółeczki zastanowiłam się, dlaczego ja taka nie jestem? Czy byłam aż tak...inna? Odpowiedź brzmiała: tak.
-O matko!-przy moim boku pojawiły się dziewczyny. Oczywiście Ania skakała ze szczęścia.-Ktoś tu ma chłopaka! Ktoś tu ma chłopaka!
Położyłam rękę na twarz i westchnęłam potępieńczo. Zapowiadał się długi dzień.
Cały czwartek słyszałam tylko i wyłącznie Ankę. Nawet, kiedy poszła do domu, ciągle do mnie wydzwaniała. W przeciwieństwie do mnie była w siódmym niebie. Piątek minął...zwyczajnie. Nie spotkałam Jack'a, znów poszłam do sali muzycznej i byłam dziwnie...szczęśliwa. A jednocześnie niepewna.
W domu zamknęłam się w pokoju na klucz ignorując pukanie Anki. Elisabeth nie przyszła ani razu zapytać się, co się dzieje. Nie winiłam jej. Byłam wdzięczna, że w ogóle nas przyjęła.
Założyłam okulary i otworzyłam szafę. Musiałam coś wybrać. Zaczęłam wyciągać i rozkładać ciuchy na łóżku, fotelach, a kiedy nie starczyło mi miejsca na podłodze. Na nic jednak nie mogłam się zdecydować. Postanowiłam zrobić najbardziej szaloną rzecz w życiu. Bardziej szaloną niż przekłucie języka igłą. Bardziej niż ucieczka ze szkoły. Bardziej niż bójka z chłopakami. Postanowiłam poprosić o pomoc Ankę. Otworzyłam drzwi i zapukałam do pokoju Anki.
-Tak?-otworzyła drzwi i zupełnie spokojnie zapytała. Znałam ją jednak i wiedziałam, że w środku pękała z radości.
-Mam prośbę-powiedziałam i dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się, czy to aby na pewno dobry pomysł.-Pomożesz mi coś wybrać?
-Tak!-pisnęła. Zaraz jednak odchrząknęła i wyprostowała się.-To znaczy...myślę, że znajdę trochę czasu. Chodź!
Jednak nie było tak źle. Zachowywała się spokojnie, jak na nią oczywiście i nie zadawała zbędnych pytań. Wybrała sukienkę z błękitną górą i biało niebieskim dołem. Do tego pasek z ozdobnymi kamieniami i szpilki. Spojrzałam na ciuchy.
-Nie uważasz, że...
-Nie!-przerwała mi. Zamknęła oczy i odetchnęła.-Chodź. Usiądź.-poprowadziła mnie do toaletki. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać moje włosy.-Posłuchaj, nie chcę wyjść na nadpobudliwą, albo nienormalną. Ja się po prostu cieszę. Jack jest świetny, naprawdę. Po za tym jesteś śliczna. Moim zdaniem nawet w dresie wyglądałabyś wspaniale. A jeżeli mu się nie spodobasz, kopnij go w dupę i olej go.
Spojrzałam na jej odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Czemu ty je prostujesz?-powiedziała. Zaskoczona zmianą tematu zmarszczyłam brwi i zastanawiając się o co jej chodzi.-Włosy? Dlaczego nie zostawisz je w spokoju?
Spuściłam głowę.
-Jak się tak kręciły powiedział, że mam kitową fryzurę.
-Kto?
-Jack.
Spojrzałam na nią. Zrobiła się czerwona i zacisnęła pięści.
-Och, Elsa...Jesteś jaka jesteś. Piękna, mądra, utalentowana. Jeżeli tego nie zauważy...
-Tak, wiem, mam kopnąć go w dupę i olać go.
Zaśmiałyśmy się. Złapała mnie za rękę.
-A teraz idź się przebierz i olśnij go.
Jak powiedziała, tak zrobiłam. Potem nałożyłam jeszcze niebieski cień do powiek i różową szminkę. Wy tuszowałam rzęsy i wyczesałam brwi. Byłam gotowa.
Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam nie najgorzej, ale martwiłam się o włosy. Wyglądały naturalnie, ale nic poza tym. Może Anka mnie za to zabije, ale wzięłam spinkę do włosów i spięłam je u góry. Może nie było to coś idealnego, ale nie wyglądały już jakbym nic z nimi nie robiła. Złapałam za torebkę i zeszłam na dół.
-Wychodzisz?-spytał Tim patrząc na mnie i odrywając wzrok od telewizora.
-Tak, ja...
-Elsa wychodzi na randkę!-powiedziała dumnie Anka pchając mnie naprzód.
-Tylko nie przychodź za późno!-krzyknęła Elisabeth z kuchni.
-Dobrze!-odkrzyknęłam.
Spojrzałam na zegarek. Za 10 sekund miała wybić 18.00. Miał się spóźnić? Wątpię, żeby...
Wybiła 18.00 i w tym samym czasie rozległo się pukanie.
Otworzyłam drzwi, w których stał Jack. Miał na sobie czarną bluzę i brązowe spodnie.
-Wow-powiedziałam.-Jesteś punktualny.
Uśmiechnął się i zmierzył mnie od stóp do głów.
-Umówiliśmy się na osiemnastą, nie?
W tym momencie wybiegła przede mnie Anka.
-Ty pewnie jesteś Jack!-powiedziała i uścisnęła jego rękę.
-Tak, to ja. A ty pewnie jesteś ta sławna Ania?
-Tak, to ja. Elsa o mnie mówiła?
-Coś tam tylko wspominała-popatrzył na mnie, a potem znów skupił się na Ance.-Ale nie mówiła, że jeseś taka ładna.
Dziewczyna zarumieniła się i zachichotała.
-Nawet tak nie mów, bo Elsa będzie zazdrosna.
-Wcale nie!
Teraz oboje zachichotali. No tak, już go zdążyła polubić.
-Dobra, idziemy-powiedziałam.
-Elsa?-krzyknęła Anka, kiedy zachodziłam. Obróciłam się do niej.
-Tak?
Podbiegła do mnie i przytuliła.
-Pamiętaj-szepnęła-Jak ci się nie spodoba kopnij go w dupę i olej. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, jest boski.
Odwzajemniłam uścisk i odsunęłam się. Pomachałam jej i założyłam kurtkę.
-No, panie "punktualny ideał mojej siostry"-powiedziałam wsiadając do jego auta. Swoją drogą miał już prawo jazdy? Na 93% nie.- To gdzie jedziemy?
-Ustalmy, że to będzie niespodzianka. Nie mogę ci powiedzieć.
Potem nastało milczenie, które jednak nie trwało długo. Zapytał o siostrę, a potem rozmowa sama się potoczyła. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, zupełnie jakbyśmy nie jechali na pierwszą randkę. W końcu stanęliśmy na jakimś bezdrożu. Wyszedł z samochodu, więc zrobiłam, to samo. Co on kombinował?
Spojrzałam w niebo. Ujrzałam zorzę. Największą, jaką dotychczas spotkałam. Kolory mieszały się ze sobą tworząc przepiękny widok. Potem spojrzałam na Jack'a. Ewidentnie się spiął. Zacisnął szczękę.
-Co się dzieje?-spytałam. Popatrzył na mnie zmrużonymi oczami. Potem do mnie podszedł i złapał za ramiona.
-Muszę...coś załatwić. Wsiądź do samochodu i poczekaj na mnie, okej?-spytał. Kiwnęłam głową i ruszyłam do auta.-Aha i Elsa?
Odwróciłam się do niego. Sięgnął ręką na tył mojej głowy. Nie wiedziałam, co chciał zrobić. Tymczasem on złapał za spinkę i rozpiął ją. Moje włosy, jakby zyskawszy własne życie opadły falami na ramiona.
-Tak lepiej-powiedział cicho i uśmiechnął się. A potem odwrócił się i pobiegł przed siebie.
Wypuściłam głośno powietrze. Dopiero teraz zauważyłam, że je wstrzymywałam. Wsiadłam do samochodu i czekałam.
I czekałam.
I czekałam.
Po godzinie stwierdziłam, że nie wróci. I po godzinie uznałam go za największego dupka, jakiego stworzył Bóg. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam przed siebie. Po półtorej godzinie byłam w domu. Nie zważając na Ankę, ruszyłam do swojego pokoju. Ściągnęłam szpilki i padłam na łóżko. Nie będę płakać. Nie będę płakać. NIE BĘDĘ PŁAKAĆ.
-Elsa?-Ania usiadła na moim łóżku i położyła dłoń na moich plecach.-Co się stało?
-Zostawił mnie w samochodzie-powiedziałam w poduszkę.-Musiałam wracać do domu na piechotę. Olał mnie, rozumiesz?
Przytuliła mnie mocno. Miała niesamowity dar pocieszania ludzi. Jej jeden uścisk potrafił poprawić mi humor. Ale nie potrafił zmazać tego wspomnienia.
-Jack to dupek.-powiedziała w końcu. Bolało mnie to, ale przyznałam jej rację.
Jack
Kiedy zobaczyłem jak Elsa siedzi rozkojarzona przede mną na stołówce chciało mi się śmiać. Jej koleżanki machały jej przed oczami rękami i gilgotały ją jej włosami. Ona nawet nie mrugnęła. Myślała o naszej randce? W końcu potrząsnęła głową i wróciła na ziemię. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Przeczesałem dłonią włosy i ułożyłem się wygodnie. "Osiemnasta. Pamiętaj."-wyszeptałem. Kiedy zobaczyłem jak się czerwieni i odwraca wzrok zaśmiałem się. Interesujący widok.
-Do kogo tak się uśmiechasz?-spytał Guy. Miałem powiedzieć prawdę ? Skłamać, że podoba mi się
Marcepanka? Wzruszyłem ramionami i ruszyłem przed siebie.
W piątek czekałem do ostatniej lekcji. Nie widziałem dziś Elsy, ale wiedziałem, albo miałem nadzieję, że będzie w sali muzycznej. Znów korytarz był pusty, a ja znów widziałem tylko ją i słyszałem tylko jej głos. Z trudem zdecydowałem, że odejdę wcześniej, żeby nie natknąć się na nią. Wieczorem nie mogłem się doczekać aż ją zobaczę. Stanąłem przed jej drzwiami i zacząłem odliczanie. 10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0 Zadzwoniłem do drzwi. Otwarły się niemal natychmiast. W drzwiach stanęła Elsa.
-Wow-powiedziałam.-Jesteś punktualny.
Ubrana była w biało niebieską sukienkę. Na nogach, które wydawały się nie mieć końca, miała niebieskie szpilki. Tylko włosy były spięte. Dlaczego nie da im spokój i nie rozpuści ich?
-Umówiliśmy się na osiemnastą, nie?
Nagle zobaczyłem rudą dziewczynę, która całkowicie zasłoniła mi Elsę. To musiała być jej siostra.
-Ty pewnie jesteś Jack!-powiedziała i uścisnęła moją rękę. Kurde, wydawała się bardziej podekscytowana niż jej siostra.
-Tak, to ja. A ty pewnie jesteś ta sławna Ania?-powiedziałem i uśmiechnąłem się jednym ze swoich czarujących uśmiechów, którymi zyskałem dużo rzeczy.
-Tak, to ja. Elsa o mnie mówiła?
-Coś tam tylko wspominała-spojrzałem na zawstydzoną Elsę,która opiekuńczo wpatrywała się w siostrę. -Ale nie mówiła, że jesteś taka ładna.
Dziewczyna zarumieniła się i zachichotała.
-Nawet tak nie mów, bo Elsa będzie zazdrosna.
-Wcale nie!-powiedziała blondynka i wydęła wargi.
Zaśmialiśmy się z rudą. No i jedna siostra już jest moja!
-Dobra, idziemy-powiedziała w końcu. Już zaczęła schodzić, kiedy Ania zawołała ją. Potem się przytuliły i chyba coś do siebie mówiły, ale nie słyszałem co.
W końcu Elsa założyła kurtkę, pomachała siostrze i ruszyła w moją siostrę.
-No, panie "punktualny ideał mojej siostry"-powiedziała wsiadając do auta. Modliłem się, żeby nie złapała nas policja. Nie, nie miałem prawa jazdy, no ale heloł! Miałem ponad 300 lat. Zdążyłem nauczyć się jeździć- To gdzie jedziemy?
-Ustalmy, że to będzie niespodzianka. Nie mogę ci powiedzieć.
Potem nikt z nas się nie odzywał. To było dziwne, więc odezwałem się pierwszy. Zapytałem o siostrę i w końcu nasza rozmowa stała się rozmową. Śmialiśmy się i żartowaliśmy, aż w końcu dotarliśmy na miejcie.
Wysiadłem z samochodu i zamarłem. Na niebie unosiła się zorza. ZORZA. Zacisnąłem szczękę. Dlaczego teraz? Kurde, nie chciałem teraz lecieć na biegun północny. Nie kiedy udało mi się wyciągnąć Elsę na randkę. .
-Co się dzieje?-spytała dziewczyna. Wyglądała na zdezorientowaną. Nie dziwiłem jej się. Podszedłem do nie i złapałem ją za ramiona.
-Muszę...coś załatwić. Wsiądź do samochodu i poczekaj na mnie, okej?-spytałem z niepokojem. Kiwnęła i zaczęła iść.-Aha i Elsa?
Odwróciła się do mnie. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Moze dlatego, że irytował mnie wygląd jej spiętych włosów. A może dlatego, że po prostu chciałem jej dotknąć. Złapałem za spinkę z tyłu głowy. Spięła się i wstrzymała oddech. Rozpiąłem spinkę, a jej włosy opadły w dół. TERAZ była niczym doskonały anioł. I to, że musiałem ją zostawić, było najgorszym, co musiałem zrobić.
-Tak lepiej-powiedziałem szeptem. Uśmiechnąłem się i pobiegłem przed siebie. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem kulę. Potrząsnąłem nią i powiedziałem: "Do Northa". A potem rozbiłem ją i przeszedłem przez portal.
Myśleli, ze Mrok wrócił. Zobaczyli Koszmara krążącego w nocy. Jasne, pozbyliśmy się Mroka, ale nie Koszmarów. Nie było mowy o powrocie Czarnego Pana. Co innego z jego stworami. Musiałem się tym oczywiście zająć. Kiedy wróciłem do Elsy już jej tam nie było. Czułem się jak ostatni dupek i wiedziałem, że ona myśli tak samo. Ale nie mogłem jej tam po prostu stracić. Musiałem zawalczyć. I znam rudą osóbkę, która musiała mi pomóc.
Heeeej! Chcę was przeprosić, że tak późno. Ostatni tydzień szkoły przed feriami przyłącza. Ale jestem chora i znalazłam czas!
A co do rozdziału:
Jeżeli myśleliście, że tak szybko ich spiknę, to musicie jeszcze poczekać. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Wiecie, o co proszę, nie? :*
Rozdział super ^^ Co do szybkiego spiknięcia ich , to: hej, hej, jestem największą sadystką głównych bohaterów, jaką widział świat (No, może poza Aną xd).
OdpowiedzUsuńOgólnie zauważyłam dwa błędy i w poprzednich rozdziałach zdarzały się podobne. A mianowicie: w fragmencie z perspektywy Jack'a jest napisane "Uśmiechnął się i zmierzył mnie od stóp do głów." - powinno być "uśmiechnąłem się i zmierzyłem ją od stóp do głów". I jeszcze jedno: "powiedziałam", zamiast "powiedziała". Uważaj na to.
Ale ogólnie - jest super. Nie mam zastrzeżeń. Mam nadzieję, że jak będziesz pisała z perspektywy Elsy to jakoś dokładniej rozwiniesz jej światopogląd (chodzi mi o jej introwertyczną stronę).
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do mnie, bo wczoraj dodałam rozdział :*
Weny! ♥
Rozdział super! Naprawdę świetnie Ci poszło. Nie chciałabym Cię urazić ale mogłoby być więcej akcji. W sensie ktoś zły próbuje kogoś zabić itd. No wiem że to dopiero początek opowiadania ale mi brakuje trochę takiej eee tajemniczości lub dreszczyku.
OdpowiedzUsuńTak ogólnie to nie mam zastrzeżeń.
Pozdrawiam zimno i zapraszam do mnie, bo ostatnio dodałam rozdział.