Elsa
Dużo płakałam. A właściwie nie płakałam, bo co to za łzy, które nie płyną po policzkach tworząc oczyszczającą ścieżkę? Byłam zrozpaczona. Smuta. Zła. Nie wiedziałam co zrobiłam źle. W którym momencie zawiniłam. Ale choćby Jack wykrzyczał mi w twarz, że jestem bezużyteczną dziwką, nadal kochałam go tak samo mocno. Miłości nie da się tak łatwo zapomnieć. Dlatego to tak bardzo bolało.
On przychodził do mnie tak często, że przestałam liczyć. Prosił, bym zapomniała. Błagał, bym przeszła na mroczną stronę. Na jego stronę. Mówił, że Jack już mnie nie kocha. Że teraz tylko on mi pozostaje. Mrok.
Nie miałam na nic siły. Nie chciało mi się jeść. Nie chciało mi się spać. Całymi dniami leżałam na podłodze-nie miałam nawet łóżka. Mrok powiedział, że dostanę wszelkie luksusy, jeżeli tylko przejdę na jego stronę. Ale nigdy nie zamierzałam tego robić.
Co noc śniły mi się koszmary. Wszystkie z Jack'iem w roli głównej. Każdy gorszy od poprzedniego. Każdy równie okropny.
Nie wiem ile czasu minęło. Wydawało mi się, że długo. Moje paznokcie urosły na długie "szpony". Lubiłam stukać nimi o ścianę. Wydawały wtedy taki przyjemny dźwięk. Czasami, kiedy miałam naprawdę dość, stukałam nimi za mocno i wtedy się łamały. Jeden po drugim. A potem znów rosły i znów się łamały.
Od dawna nie widziałam się w lustrze. Nie wiedziałam jak wyglądam, w jakim stanie jest moja twarz. Przypuszczałam, że w okropnym.
Otworzyłam oczy. Znów leżałam na podłodze, musiałam zasnąć. Podniosłam się to pozycji siedzącej i oparłam głowę na ścianie. Zamknęłam oczy. Chociaż i tak nie było różnicy i tak było ciemno.
-Jak długo zamierzasz się jeszcze opierać?-znów usłyszałam ten jego obrzydliwy głos. Wcześniej wstałabym i za wszelką cenę próbowała go zaatakować, ale teraz...Nawet nie otwierałam oczu.
-Do końca.-odpowiedziałam pewnie.
-Ale wiesz, że to bezcelowe? Posłuchaj, wiem, ze ci tu niewygodnie.-oho, zaczyna się, seria zapewnień i przekonywań.-Zgódź się. Dostaniesz łóżko. Własny pokój. Władzę. Będziesz mogła się zemścić na Strażnikach....
-Jak na razie, chcę się zemścić wyłącznie na tobie.-otworzyłam oczy i wstałam. Stanęłam z nim twarzą w twarz.-Choćbyś miał tu przychodzić do końca świata, nigdy nie przejdę na twoją stronę i NIGDY nie zapomnę o Jack'u! Jesteś tylko zwykłym sukinsynem, idiotą bez mózgu, jeśli myślisz, ze się zgodzę.
W tym momencie zamachnął się, a ja poczułam palący ból na policzku. Uderzył mnie. Nigdy tego nie robił,a jednak mnie wtedy uderzył mnie po raz pierwszy.
-Jesteś za bardzo rozwydrzona. Nauczę cię szacunku.-wysyczał.-Sedric, bat!-krzyknął.
Wzrok skupiony miałam na podłodze, ale dobrze wiedziałam, że do pomieszczenia wszedł mężczyzna, który towarzyszył Mrokowi. Dobrze wiedziałam, że mu coś podał.
Chwilę potem usłyszałam jego śmiech , a potem poczułam piekący ból na ramieniu.
Jack
Minęły trzy miesiące. Trzy. Pieprzone. Miesiące.
Każdego dnia myślałem o tym, jaki głupi byłem. Na początku byłem na nią wściekły. Nie potrafiłem nawet wypowiedzieć jej imienia. Nie moglem uwierzyć, że to zrobiła.
A potem zacząłem myśleć. W końcu. I zdałem sobie sprawę, że to nie była jej wina. Że ona nie byłaby zdolna do czegoś takiego. Że to nie mogła być ona. I że byłem pieprzonym idiotom.
Moim jedynym zadaniem było zabranie ją stamtąd. Była tak blisko mnie. Tak naprawdę była na wyciągnięcie ręki. A ja po prostu stamtąd uciekłem.
Obwiniałem siebie przez długi czas. Przestałem chodzić do szkoły, latać do strażników, spotykać się z innymi ludźmi. Całymi dniami leżałem w mieszkaniu myśląc o niej. Mój telefon często dzwonił, a ja nawet nie sprawdzałem, kto próbuje się do mnie dobić.
Leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami.W wyobraźni widziałem Elsę. Uśmiechała się do mnie, a ja czułem, jak moje kąciki ust unoszą się do góry. A potem otwarłem oczy. Nie było jej. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie pierwszy raz z resztą. Znów zamknąłem oczy by choć na chwile pobyć w świecie, gdzie wszystko jest proste.
-Długo będziesz tak leżał?-zerwałem się gwałtownie. W drzwiach mojej sypialni stał Kristoff. Od czasu kiedy ona zniknęła, jej siostra dostawała totalnego kręćka. Z resztą,nie dziwiłem się jej. Ja i Kris zakumplowaliśmy się, kiedy opiekowaliśmy się Anią.
-Stary, siedzisz tu już ponad 2 miesiące.-moje rozmyślania przerwał głos chłopaka.-Posłuchaj, ja wiem, że coś się stało. Wiem, że kiedy przyszedłeś do baru i schlałeś się w trzy dupy, coś musiało się stać.
I faktycznie, stało się. To właśnie wtedy wystąpił ta cała akcja z tym chłopakiem i Elsą.
-To...-nie wiedziałem jak zacząć. Mimo, że bardzo go lubiłem, nie mogłem mu powiedzieć całej prawdy.-To jest bardziej skomplikowane niż myślisz. Nie mogę ci za dużo powiedzieć, ale...Ale ja ją widziałem.
-Kogo?
-Elsę.
Blondyna wyraźnie zamurowało.
-Jack, jesteś...
-Tak, jestem pewien do cholery!-krzyknąłem i wstałem, przeczesując włosy ręką.- Ja..rozmawiałem z nią i...i coś się stało, ale nie mogę ci nic więcej powiedzieć.
-Okej, czyli mam rozumieć, że widziałeś się ze swoją dziewczyną, która z niewiadomych przyczyn zniknęła i nawet słowem o tym nie wspomniałeś?!-on również wstał.
-To nie tak! Elsa...ona...ona była inna okej?! Po prostu...nie ważne. Zapomnij o tej rozmowie-opadłem z powrotem na łóżko.-Po co przyszedłeś. Bo chyba nie odwiedzić starego kolegę?
Odetchnął głęboko i usiadł.
-Z Anką się pogorszyło. Myślałem, że wiesz...czas leczy rany. Ale ona...kurde, poszła do szkoły i...i miała atak histerii. Byli wzywani jej rodzice, którzy zabrali ją do domu, a wtedy było jeszcze gorzej. Zadzwoniły do mnie jej przyjaciółki, kiedy wylądowała w szpitalu.
-Zaraz...jak to w szpitalu? Co jej jest?
-Teraz jest lepiej, dziś wróciła do domu. Po prostu...po tym ataku w szkole zniszczyła wszystko w pokoju. Lustra, ubrania, szkło...Miała poranione ręce i stopy i rozbitą głowę. Musiała się gdzieś poślizgnąć, czy coś...Jej rodzice zdecydowali, że nie ukończy nauki w tym roku.
-To...kurde, przykro mi, ale co ja mam z tym zrobić?
-No...ty i Ania znaliście ją najlepiej. Pomyślałem, że może jak z nią pogadasz, że to może coś zmieni...Ech, dobra nie ważne. Udaj...udaj, ze tej rozmowy nie było.-powiedział i zaczął wychodzić.
-Czekaj.-zatrzymałem go.-Pójdę do niej. Może przynajmniej tyle pomogę.
-Jezu, dzięki stary. Masz 10 minut. Czekam przed domem.
Zebrałem się w jakieś 15 minut i od razu ruszyliśmy do domu Ani samochodem Krisa. Tak dawno tam nie byłem...nie mogłem wytrzymać, tam wszystko przypominało mi Elsę. Obawiałem się, co może się stać, kiedy przekroczę próg jej domu, ale nie chciałem zostawiać Ani samej. Wiedziałem, że cierpi tak samo jak ja.
Kiedy w końcu dotarliśmy, zacząłem się stresować jeszcze bardziej. Miałem ochotę zwymiotować, szczególnie, kiedy otworzyła nam "mama" dziewczyn. Na ustach przyklejony miała uśmiech, jakby nic się nie działo. Nienawidziłem ich, bo tak bardzo olewali Elsę... Jakby nie była ich córką.
Ale kiedy stanąłem przed drzwiami pokoju Ani, chciałem zawrócić. Kris został na dole z jej rodzicami, chciał dać mi chwilę na spotkanie z dziewczyną. I mimo, że chciałem robić tysiące rzeczy na raz-uciec stamtąd, wejść do pokoju Elsy i sprawdzić, czy coś się tam zmieniło, wykrzyczeć "rodzicom" dziewczyn jak bardzo są beznadziejni, zrobiłem tylko jedno. Popchnąłem drzwi i wszedłem do pokoju Ani.
Moim oczom ukazała się niepasująca tutaj pustka. Jedynymi przedmiotami w pokoju było łóżko i dywan. Nic więcej. Żadnych półek, szafy, porozrzucanych ubrań...Nic.
Na łóżku siedziała Ania. Jej twarz była opuchnięta z płaczu, a oczy nie świeciły już radośnie jak zwykle. Kiedy tylko wszedłem podniosła głowę i wyszeptała:
-Elsa?
Ścisnęło mi się serce na jej ton głosu. Poczułem na nowo wzbierające łzy, jednak nie chciałem płakać. Nie przy niej.
-Nie. To ja Aniu. Jack.-powiedziałem, podchodząc i siadając przy niej na łóżku.
-Jack!-krzyknęła i przytuliła się do mnie, szlochając głośno.-Tak dawno cię nie widziałam....
Otrząsnąwszy się w pierwszego szoku, zacząłem głaskać ją po głowie i pozwoliłem jej łzom moczyć moją koszulkę.
-Ci...nie płacz...-powtarzałem, kołysząc nią w tył i wprzód.
-Tak się cieszę, że tu jesteś...Muszę z kimś porozmawiać, a Kristoff nie rozumie. Elsa by rozumiała, ale jej...jej nie ma...
-Ci...spokojnie-powtarzałem, kiedy rozpłakała się na nowo.
Nie wiem ile tam siedzieliśmy, ale ścierpły mi ramiona, a torsje, którymi wstrząsała Ania minęły. Podniosła się i spojrzała na mnie. Jej kąciki ust drgnęły ku górze, ale nie był to nawet cień jej uśmiechu.
-Zamknij drzwi, proszę.-wyszeptała.
Wykonałem jej polecenie i wróciłem na swoje miejsce. Siedzenie na jej łóżku było dla mnie odrobinę zawstydzające, ale nie było tu nawet krzesła, ni którym mógłbym usiąść.
-Wiesz, jaka byłam ślepa?-wyrwała mnie z zamyślenia dziewczyna. Wpatrywała się w okno, bawiąc się palcami.-Jak umarli nam rodzice, to...to myślałam, ze ci na dole zapewnią nam z powrtotem rodzinę. Mówiłam do nich "mamo" i "tato". A oni ją tak po prostu olewali. Nigdy jej nie chcieli. Wiesz co mi powiedzieli? Że kupią mi psa. Psa, rozumiesz?! Chcieli mi siostrę zastąpić zwierzęciem. Tym dla nich była-zwierzęciem do wykarmienia. Nikim innym.
-Wiem...-powiedziałem, przez zaciśnięte zęby.
-A ja im tak bardzo ufałam. Posłuchaj-nagle poruszyła się i złapała mnie za ręce i popatrzyła w moje oczy z nadzieją.-Nie mogę tu być. Nie mogę mieszkać w pokoju, z tą pustką wokół siebie, jej pokojem tuż za ścianą i tymi wariatami na dole. Posłuchaj, chcę się stąd wynieść, nie chcę tu być...Pomóż mi, błagam pomóż mi się stąd wydostać....
Spojrzałem na jej opuchnięte załzawione oczy. Elsa nie chciałaby dopuścić siostry do takiego stanu. Chciała dla niej szczęścia. Ale wiedziałem, ze tutaj go nie osiągnie. Wiedziałem co muszę zrobić.
-Pomogę ci.
HEEEEEJ! ^^ Dziś tak trochę dużo Jack'a i muszę powiedzieć, że w najbliższym czasie tak to będzie wyglądało. Bowiem w życiu Elsy...ale to już w następnym rozdziale.
Kocham was <3
Jak on śmiał pobić Elsę! Co za *****! Ania chyba zwariowała by w tym pokoju gdyby nie Jack... No jestem ciekawa co się dalej wydarzy, to opowiadanie zachwyca mnie coraz bardziej :) Super.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nexta
Pozdrawiam i weny :)
O matko o matko o matko Jack ty tępy pokurwiu jak mogłeś nie ogarnąć za pierwszym razem, że Elsa jest niewinna. Jesteś Strażnikiem czy jakimś przeciętnym człowiekiem, co? Boże, zachowujesz się czasem jakbyś płaskodupie mózgu miał, wiesz (ale i tak cię uwielbiam bo w tym ff jesteś taki całkiem słodki, nie to co w reszcie jelsy)? W każdym razie szkoda mi El i tym ostatnim dopiskiem jeszcze bardziej sprawiłaś, że będę się niecierpliwić.
OdpowiedzUsuńCi pseudo rodzice są do dupy, nie lubię ich. Jak mogli w ogóle nic nie robić?! Czy on to w ogóle zgłosili na policję czy coś? O matko, mam nadzieję, że wreszcie wszyscy się tam ogarną i sytuacja jako tako wróci do normy. Chyba umrę czekając na kolejny rozdział, ugh.
Pozdrawiam i weny! ^^
PS Mnie się podoba, jak jest więcej Jacka, więc nie mam nic przeciwko ^^