Elsa
Obudziłam się przebudzona przez jakieś ruchy. Byłam obolała, ale wypoczęta jak jeszcze nigdy. Przetarłam oczy i zobaczyłam, że leżę na czyimś brzuchu. Dopadły mnie wspomnienia poprzedniej nocy.
Cmoknęłam Jack'a w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą leżała moja głowa i podniosłam się do góry. Okazało się, że chłopak już nie śpi i wpatruje się we mnie. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że na jego twarzy nie gościło zmartwienie.
-Coś się stało?-spytałam, natychmiast się prostując. Martwiłam się, że może nie byłam dość...dobra.
Podniósł rękę i przesunął nią po mojej twarzy. Przyjemne uczucie zimna, które toczyło ścieżkę od skroni aż w stronę szyi sprawiło, że musiałam przymknąć oczy.
-Nie zabezpieczaliśmy się.-powiedział, a ja otworzyłam gwałtownie oczy.
Nie widziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Uśmiechnęłam się tylko lekko.
-Spokojnie. Ja...ja nie mogę mieć dzieci.-powiedziałam, spuszczając głowę.
Myśl, że on nie chciał mieć dzieci, że nie chciał mieć ich ze mną, rozdzierała mnie od wewnątrz. Wstałam pośpiesznie, zanim zdążył się odezwać i uciekłam do łazienki. Nie płakałam, ale było mi smutno. Bardzo smutno.
Wzięłam szybki prysznic. Pomógł mi on nieco się ożywić i pozbyć uczucia smutku. Zastanawiając się, co założyć zauważyłam bluzę Jack'a. Nie wiem, czy powinnam ruszać jego rzeczy. Mógłby być zły, ale...nie potrafiłam się oprzeć. Założyłam ją na siebie i uśmiechnęłam się. Pachniała nim i była niesamowicie przyjemna w dotyku. Jej jedyna wada to jej rozmiar. Nigdy nie miała siebie za "drobną", ale w tej bluzie wyglądałam na dziecko. Westchnęłam i podwinęłam rękawy. Choćbym miała wyglądać fatalnie, nie mogłam odpuścić sobie wygody noszenia ciuchów chłopaka.
Wyszłam z łazienki, ale w sypialni nie było Jack'a. Pomyślałam, że może sobie poszedł. Że mnie zostawił. Zacisnęłam zęby. Gdyby to zrobił, umarłabym. Nie przeżyłabym kolejnej rozłąki.
Nie chciałam wychodzić z pokoju. Bałam się, że go tam nie będzie. Ale wzięłam głęboki oddech, wyszłam i...
...Zastałam torbę podróżną leżącą na kanapie. Może byłam zamroczona snem, albo nieziemskim zapachem Jack'a, ale nie rozumiałam co tam robiła. Postanowiłam iść dalej i tak znalazłam się w kuchni.
Stał tam. Oczywiście musiał wyglądać idealnie nawet tak wcześnie. Nie miał koszulki, a spodnie opadały mu luźno na biodrach. Wpatrywał się zamyślony w okno i pił kawę z ciemnego kubka. Chyba nawet nie zauważył, że weszłam. Wydawał się być przytłoczony i smutny. Czy to dlatego, ze chciał odejść?
Chrząknęłam, nie chcąc dołować się złymi myślami. Oparłam się o framugę drzwi i wpatrywałam nieśmiało w chłopaka. Odwrócił się powoli w moją stronę i zamarł. Jego źrenice rozszerzyły się, a usta rozchyliły. Wyglądał tak, jakby zobaczył coś niesamowitego. Coś niezwykłego.
W końcu otrząsnął się z szoku i uśmiechnął szeroko. Odstawił kubek i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Chodź do mnie-powiedział zachrypniętym głosem, od którego przeszły mnie dreszcze.
Odepchnęłam się od framugi i podeszłam tak, jak mi kazał. Złapał mnie w talii i zbliżył się.
-Wiesz jak seksownie wyglądasz?-spytał, a ja uniosłam głowę z pytającym wyrazem twarzy.- Błagam, powiedz, co zrobiłem nie tak. Słońce, nie mogę patrzeć jak jesteś taka przybita. Proszę.
To jego hipnotyzujące spojrzenie pewnie zapewniło sobie dużo. Ja też nie potrafiłam się jemu oprzeć.
-Nie chcesz mieć dzieci ze mną?-spytałam i spuściłam wzrok. Byłam bardziej zawstydzona niż kiedykolwiek. Nie wiedziałam, jakiej reakcji mam się spodziewać. A wtedy on roześmiał się. Tak szczerze i radośnie. Śmiał się ze mnie?
-Co?-mruknęłam.
-Och, kochanie-powiedział nadal rozbawiony i złapał moją twarz w swoje dłonie.-Nie wolno ci tak myśleć, okej? Chcę stworzyć z tobą rodzinę. Chcę, byś została moją żoną. Ale ty już jesteś moja. Zawsze byłaś. Nawet, kiedy jeszcze nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Nie chciałem dziecka z przypadku. Chciałem, byśmy byli oficjalnie małżeństwem, a wtedy możemy mieć gromadkę dzieci.
Poczułam, jak w moich oczach zbierają się łzy..
-Chcesz...ślubu?-spytałam niezdolna do mówienia.
-Słońce, właśnie to powiedziałem. Chcę się do ciebie wprowadzić. Ale tylko na jakiś czas. Chcę byśmy zamieszkali w jakimś dużym domu. Takim, który oboje wybierzemy.
-Ale...ty jesteś Strażnikiem. Masz...obowiązki...Inni Strażnicy...
-Nie obchodzą mnie inni Strażnicy. Teraz jesteś tylko ty. Tylko MY. Znajdę sposób, by wyrwać się spod ich skrzydeł. Poradzimy sobie z nieśmiertelnością. Coś wymyślimy...
I właśnie wtedy coś do mnie dotarło. Nieśmiertelność nie była naszym problemem.
-Jack...?-powiedziałam niepewnie, przygryzając wargę.
-Tak, słońce?
-Bo...pamiętasz jak Strażnicy mnie uratowali, kiedy umierałam?
-Oczywiście, ale...
-Proszę, nie przerywaj mi. Wtedy...oni mogli mnie uzdrowić tylko w jeden sposób. Oni...sprawili, że jestem nieśmiertelna. Zabronili mi tobie mówić. Mówić komukolwiek. Nie mogłam nic powiedzieć do 18 lat. A potem Mrok mnie porwał i...przepraszam, ze nic ci nie powiedziałam.
Przez chwilę panowała cisza. Bałam się, ze nie wybaczy mi tego, że mu nie powiedziałam. W końcu zachowałam w tajemnicy coś ważnego. Już chciałam zacząć błagać o wybaczenie, kiedy on wpił się zachłannie w moje usta. Całkowicie odpłynęłam, kiedy raz po raz muskał moje wargi. Oderwał się ode mnie i uśmiechnął.
-Widzisz? Jesteśmy sobie przeznaczeni.-powiedział i ponownie mnie pocałował.
Jack
Kiedy poczułem, jak czyjaś naga noga oplata się wokół mojego biodra, natychmiast się przebudziłem. Na początku nie wiedziałem gdzie jestem, przez głowę przeszła mi nawet myśl, że może wylądowałem tu z jakąś laską. Ale kiedy ujrzałem moje słońce leżące na mnie uśmiechnąłem się szeroko.
To niesamowite, że leżeliśmy tu razem, jakby wszystko było normalne. Jakbyśmy byli po prostu zakochani. Bez porąbanego Mroka, bez blizn, bez problemów. Przesunąłem rękę i pogłaskałem jej plecy. Czując pod palcami zniekształconą skórę skrzywiłem się. Jej blizny nie będą mi nigdy przeszkadzały, ale myśl, że cierpiała, nie dawały mi spokoju.
Odsunąłem niespokojne myśli i napawałem się widokiem. Naga Elsa była jeszcze piękniejsza. Jej ciało było takie idealne. Doskonałe. Była jak lód. Mógłbym lizać ją cały czas.
Takie myślenie zdecydowanie mi nie pomagało. Gdybym mógł, nie wypuszczałbym ją z łóżka przez cały dzień, ale musieliśmy coś zjeść. Nie wiedziałem też, co z jej pracą, pogrzebem...Musiałem też porozmawiać z nią o mojej przeprowadzce...
Elsa znów się poruszyła, ale tym razem położyła głowę na moim brzuchu. Okej, to było zabawne. Zamknąłem oczy, powstrzymując się od śmiechu.
Mógłbym się tak budzić codziennie. Codziennie z moją Elsą w ramionach. Codziennie po cudownym seksie.
Już chciałem zabrnąć dalej myślami, kiedy coś do mnie dotarło. Nie zabezpieczaliśmy się poprzedniej nocy. O Boże... Co jeżeli Elsa się wścieknie? Nie mogłem znów jej stracić. Nie przez takie głupstwo...Nie dlatego...Nie...
Poczułem zimny pocałunek na brzuchu, a potem boskie oczy dziewczyny.
-Coś się stało?-spytała, niemal natychmiast wstając. Chcąc ją uspokoić przed ewentualnym wybuchem złości pogłaskałem ją po twarzy. Kiedy przymknęła oczy wydając się odprężona postanowiłem jej powiedzieć.
-Nie zabezpieczaliśmy się.-mruknąłem, a ona natychmiast otworzyła oczy. Czekałem na to, aż zacznie mnie wyzywać, albo od razu wyrzuci. A ona się uśmiechnęła.
-Spokojnie. Ja...ja nie mogę mieć dzieci.-powiedziała i spuściła głowę, a zaraz potem uciekła do łazienki.
A ja leżałem na łóżku zastanawiając się, co ja takiego do cholery powiedziałem?!
Już chciałem do niej iść, przeprosić, zrobić cokolwiek, kiedy usłyszałem szum płynącej wody. Kąpała się, więc odpuściłem. Ale nie zamierzałem jej zostawiać. Choćbym miał się kajać, musiałem ją zatrzymać przy sobie.
Zrobiłem sobie kawę i czekałem, aż moja blond piękność skończy się myć. Zastanawiałem się, jak tam sytuacja na Biegunie. Możliwe, że North się już dowiedział, ze mieszkam z Elsą. W końcu Piasek mógł mu powiedzieć. Ewidentnie nie trawili Elsy, a ja nie mogłem zrozumieć dlaczego. Za tym musiała się kryć jakaś większa tajemnica. A ja musiałem się dowiedzieć, o co chodzi.
Odwróciłem głowę w stronę, z której dobiegało chrząknięcie i zamarłem.
Elsa, stojąca tam w mojej bluzie, która swoją drogą robiła za sukienkę, z wilgotnymi włosami i nieśmiałym spojrzeniem wyglądała...nie do opisania. To był najbardziej seksowny i niewinny widok, jaki kiedykolwiek widziałem. Mógłbym wpatrywać się w tą naturalną piękność już do końca życia, ale mieliśmy do pogadania. Potrząsnąłem głową, w celu oczyszczenia myśli, ale i tak to nic nie dało. Uśmiechnąłem się, bo nie mogłem i przede wszystkim nie chciałem się oprzeć. Odstawiłem szybko kubek, zapominając o kawie.
-Chodź do mnie-powiedziałem, a kiedy wykonała moje polecenie bez problemu, napaliłem się jeszcze bardziej. Stanęła dość daleko ode mnie, wiec złapałem ją w talii i przyciągnąłem bliżej.
-Wiesz jak seksownie wyglądasz?-spytałem, ale kiedy uniosła głowę ujrzałem w jej twarzy zmartwienie i zdziwienie.- Błagam, powiedz, co zrobiłem nie tak. Słońce, nie mogę patrzeć jak jesteś taka przybita. Proszę.
-Nie chcesz mieć dzieci ze mną?-spytała i opuściła głowę.A wtedy do mnie dotarło, ze ona nadal nie jest mnie pewna. Mimo tego wszystkiego, co zrobiliśmy, ona dalej nie jest pewna naszego związku. Zaśmiałem się z niedorzeczności tej sytuacji.
-Co?-burknęła.
-Och, kochanie-starałem opanować rozbawienie w głosie. Złapałem jej twarz w dłonie i uniosłem tak, by na mnie spojrzała.- Nie wolno ci tak myśleć, okej? Chcę stworzyć z tobą rodzinę. Chcę, byś została moją żoną. Ale ty już jesteś moja. Zawsze byłaś. Nawet, kiedy jeszcze nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Nie chciałem dziecka z przypadku. Chciałem, byśmy byli oficjalnie małżeństwem, a wtedy możemy mieć gromadkę dzieci.
-Chcesz...ślubu?-spytała wzruszonym głosem.
-Słońce, właśnie to powiedziałem. Chcę się do ciebie wprowadzić. Ale tylko na jakiś czas. Chcę byśmy zamieszkali w jakimś dużym domu. Takim, który oboje wybierzemy.
-Ale...ty jesteś Strażnikiem. Masz...obowiązki...Inni Strażnicy...
-Nie obchodzą mnie inni Strażnicy. Teraz jesteś tylko ty. Tylko MY. Znajdę sposób, by wyrwać się spod ich skrzydeł. Poradzimy sobie z nieśmiertelnością. Coś wymyślimy...
-Jack...?-powiedziała niepewnie, przygryzając wargę i doprowadzając mnie tym do białej gorączki.
-Tak, słońce?
-Bo...pamiętasz jak Strażnicy mnie uratowali, kiedy umierałam?
Spiąłem się na tę myśl. Nie chciałem pamiętać tego dnia.
-Oczywiście, ale...
-Proszę, nie przerywaj mi. Wtedy...oni mogli mnie uzdrowić tylko w jeden sposób. Oni...sprawili, że jestem nieśmiertelna. Zabronili mi tobie mówić. Mówić komu kolwiek. Nie mogłam nic powiedzieć do 18 lat. A potem Mrok mnie porwał i...przepraszam, ze nic ci nie powiedziałam.
Kiedy dotarło do mnie, że wiek już nas nie dzieli poczułem, że musimy byś razem. Skoro nawet Księżyc chciał, żebyśmy byli razem, nie mogliśmy od siebie odejść.
Nie mogłem już dłużej czekać. Pocałowałem ją mocno i głęboko, zapewniając o tym, jak bardzo mi na niej zależy. To, że oddała pocałunek nakręciło mnie do tego stopnia, że miałem ochotę wrócić do sypialni.
-Widzisz? Jesteśmy sobie przeznaczeni.-powiedziałem szybko i ponownie zatopiłem swoje wargi w jej.
Heeeejjj!!!
Wracam do pracy po urlopie od pisania. Kto się cieszy? No z pewnością ja! :D Tęskniłam <3
A więc, zaczynamy rok szkolny, więc ustalmy sobie parę rzeczy.
1. Rozdziały najprawdopodobniej będą pojawiały się raz w tygodniu, najpewniej w weekendy.
2. Rozdzieliłam całą pozostałą fabułę na rozdziały i zostało nam jeszcze 12 rozdziałów(w tym epilog) i zakończymy historię Jacka i Elsy, ale nie skończę z tą historią. Ale na razie jestem cicho.
3. Zaczęłam pisać kolejną historię, niestety nie związaną z Jelsą, ale może was zainteresuje? Tytuł to: "CO chcesz zrobić przed śmiercią?" i prolog opowieści znajduje się na Wattpadzie. Serdecznie zapraszam zainteresowanych.
I jeszcze w ramach wyjaśnienia, ta druga historia nie zmieni planów tej. Tamta to na razie tylko dodatek. Odskocznia od tego, bo czasami męczy mnie ten temat, a tak to będę miała odskocznie i rozdziały (miejmy nadzieję) będą lepsze.
Czekam na wasze komentarze, które ubóstwiam.
Pozdrawiam ;*
Ten rozdział bardzo poprawił mi humor. Czytałam go między 3 a 4 rano, a dlaczego? Bo miałam gorączkę XD
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny rozdział, i miło się go czytało.
Jack planuje ślub i dzieci... Super!
Czekam na next
pozdrawiam i weny
Booooooże!!! Przepraszam, przepraszam, przepraszam [...}, przepraszam, że w ogóle nie pisałam komentarzy, ale przez 3 tygodnie byłam bez neta ;-; >.<
OdpowiedzUsuńAle spokojnie! Wszystko nadrobiłam!
I mój boziu ostatnie rozdziały były tak słodkie, że ja po prostu oą *~* JackxElsa Forever!!!
W ogóle tak świetnie piszesz i okazujesz ich uczucia, że czasem mam wrażenie jakbym przy nich stała i to wszystko oglądała <3 No może poza ostatnim rozdziałem, bo nie chcę wyjść za zboczeńca no, ale okej xD
I ten Jack <3 On jest taki słodki ^^ Chce mieć rodzinę z Elsą <3 Ale nie lubię tutaj strażników. Nie lubią Elsy -.- Jak można jej nie lubić?! Mam nadzieję, że się to wszystko wyjaśni ^^
Jeszcze raz przepraszam, ze nie komentowałam, ale pamiętaj, że ja zawsze tu jestem, bo kocham to opowiadanie! I wejdę na to drugie ^^
Weny :***
Ja autentycznie tylko czekam aż coś się zjebie i znów będzie rozpacz i smutek xD
OdpowiedzUsuńAle jest dobrze :D Jak to po seksach bywa w sumie. W końcu Jack się wyżył, więc nie będzie już taki zły chodził xD
Awgh, to słodkie, że ten głupi Bałwan chce mieć dzieci i w ogóle związek itepe. Ciekawe, czy będą musieli adoptować, czy okaże się, że to magiczne uzdrowienie podziałało też na jajniki i inne te rzeczy o których mówią nam na wdż, a których nie słucham bo piszę ff o moim matematyku i nauczycielce historii.
Dwanaście rozdziałów do końca ;_; Jestem na 99,9% pewna, że coś się zepsuje i oni dopiero potem będą razem. Czekam na ślub, tak btw *.*
Kocham to, jak piszesz. Możliwe, że kiedyś o tym wspominałam, ale powtórzyć nie zaszkodzi
Pozdrawiam i weny! :D