Elsa
W życiu zdarza się taki moment, w którym jedna mała rzecz psuje wszystko. Niszczy to, co stworzyliśmy do tej pory. Psuje. Pozostawia pustkę.
W tamtej chwili czułam, że dziecko, które nosiłam zepsuło moje życie. Że teraz nic nie będzie takie samo.
Nie chciałam go usuwać. Pozbywać się kogoś, kto nie zawinił. Ale nie byłam pewna, czy dałabym radę je wychować samotnie. Ponieważ byłam pewna, że Jack nie zostanie ze mną. Że kiedy będzie miał do wyboru Strażników i dziewczynę z dzieckiem nie wybierze mnie.
Staliśmy tam pośród otaczającej nas ciszy. Bałam się nawet oddychać. Czekałam na jego reakcje ledwo powstrzymując łzy.
Poruszył się. Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył przepełnione były radością. Podbiegł do mnie i wziął w ramiona. A ja zaszlochałam głośno.
-Słońce..Co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Coś cię boli?-zadawał pytania chłopak nawet nie czekając na moje odpowiedzi. Chwilę później siedziałam już na jego kolanach.-Elsa, powiedz mi dlaczego płaczesz?
-Bo...bo ja sobie nie poradzę...-zaskomlałam żałośnie.
-Nie poradzisz...? Co...
-Nie wychowam go sama. Będę musiała go oddać. Nie poradzę sobie...
Poczułam jego usta na moich. Słodki pocałunek uspokoił mnie i poczułam się lepiej.
-Czy ty myślisz, że będziesz sama?-zapytał Jack, kiedy przerwał pocałunek.
Pokiwałam głową i znów poczułam, że zaczynam panikować.
-Nie wiedziałam o tym. Nie mogłam być w ciąży. To...tak nie powinno być. Przepraszam, Jack, naprawdę przepraszam. Ale...
Znów mnie pocałował tym razem o wiele mocniej, a kiedy próbowałam coś powiedzieć od razu zamykał mi usta swoimi.
-Elsa, nie zostawię cie. Nie zrobiłbym tego przedtem i nie zrobię tego teraz.
-Ale Strażnicy...
-Oni są nie ważni. Teraz najważniejsza jesteś ty. Ty i ten mały Jack'uś w twoim brzuszku.
Zaśmiałam się przez łzy.
-To nie musi być chłopak.
-Wiem. Ale cokolwiek by nie było, to jest nasze. MOJE. Ty i dziecko jesteście moi. I Nikt i nic tego nie zmieni. Rozumiesz?
Pokiwałam powoli głową. A wtedy on się rozpromienił.
-Teraz to musimy zmienić dom. I zrobimy to teraz.
~***~
Nigdy nie sądziłam, że bycie w ciąży to taka zabawa. Jack zachowywał się, jakbym miała pięć lat i to było bardziej zabawne niż sądziłam.
-Jack!-krzyknęłam. Leżałam w łóżku i zaczęłam powoli się nudzić. A chłopak był moją osobistą małpką rozrywkową.
-Co jest?-wpadł do sypialni i od razu ukląkł obok łóżka.-Potrzebujesz czegoś?
-Tak. Chcę lodów. O smaku mango.
Uniósł brew wysoko.
-Dlaczego...
-CHCĘ ICH, JACK-przerwałam mu poważnie mimo, że w środku padałam ze śmiechu.
-Dobrze słońce. Dostaniesz swoje lody-pocałował mnie w czoło, a potem schylił głowę i pocałował mój brzuch.-Ty też ich dostaniesz brzdącu.
Kiedy usłyszałam trzaśniecie drzwi wyjściowych zaśmiałam się głośno. Wcale nie musiały być to lody o smaku mango, ale chciałam lodów, a on robił dla mnie dosłownie wszystko.
15 minut później miałam w łóżku pucharek lodów mangowych z bitą śmietaną i posypką czekoladową. Jack dał mi je i wyszedł z sypialni bez słowa. Obraził się? Musiałam się dowiedzieć, ale najpierw musiałam zjeść te lody. A były NAPRAWDĘ boskie.
W pewnym momencie poczułam jakąś większą cząstkę. Co było w sumie dziwne, bo lody raczej miały gładką postać. Nie mogłam jej połknąć, więc wyjęłam ją z ust i zamarłam.
Pierścionek.
Miałam w lodzie pierścionek.
Przepiękny pierścionek w kształcie śnieżynki z błękitnym oczkiem.
-Jack?-krzyknęłam, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi wstałam z łóżka i zbliżałam się do salonu.
Zdziwiło mnie, kiedy na ziemi ujrzałam białe płatki kwiatów. Co się działo?
Kiedy weszłam do salonu zobaczyłam Jack'a, który stał do mnie tyłem z rękami zaplecionymi na plecach.
-Puszczę ci płazem to, jak mnie wykorzystałaś z tymi lodami.-odezwał się głębokim głosem.-Podoba ci się pierścionek?-spytał i odwrócił się do mnie. Wyglądał lepiej niż zwykle. Ubrany był w jasną koszulę i czarne spodnie. Włosy postawił na żelu, co niezbyt mi się podobało, bo wolałam, gdy miał je roztrzepane. Ale nie zmieniało to tego, ze wyglądał jak młody Bóg.
-Tak...Jest...śliczny, ale co tu się dzieje, Jack?-spytałam, a on ruszył w moją stronę.
-Nie jest śliczny. Nie jest wystarczająco śliczny. Nie ma takiego pierścionka, który byłby równie cudowny jak ty. A pragnąłem taki znaleźć.-złapał mnie za rękę i zabrał z niej pierścionek.-Ale ma twój kolor oczu. Mimo, iż nie jest nawet w połowie tak głęboki jak twoje oczy, to i tak jest wystarczający, byś go nosiła.-ukląkł, a ja nie wierzyłam, że to się dzieje.- Elso, nosisz moje dziecko. Niedługo będziesz mieszkać w moim domu. Chcę byś była moja oficjalnie. Mimo, iż zawsze byłaś moja. Od wieków należysz do mnie. A ja należę do ciebie. Dlatego pytam się teraz, oficjalnie. Elso Mare zu Pane, czy zostaniesz moją żoną?
Czas się zatrzymał. Nie myślałam, że to działo się naprawdę. Poczułam, że możemy mieć jakąś przyszłość. Że dziecko, które się narodzi będzie nasze. Że będziemy rodziną.
-Tak...-szepnęłam, gdy zaczęły mnie dopadać wątpliwości. Nie chciałam psuć sobie tej chwili.
Jack wsunął na mój palec pierścionek, a potem pocałował mocno i głęboko.
-Spędźmy ostatnią noc w twoim łóżku.-powiedział zmierzając do sypialni-Już niedługo będziemy je spędzać w naszym łóżku.
Jack
Jako Strażnik spodziewałem się, ze do końca świata będę zajmował się dziećmi. Że moją rodziną już na zawsze pozostaną pozostali Strażnicy. Nie byłem rozczarowany,a pogodzony z moją przyszłością.
Ale moje własne dziecko? Coś co było moim dziełem? Moją krwią?
Nie. Tego zdecydowanie nie przewidziałem.
Kiedy pierwszy szok minął, zamknąłem oczy, a kiedy je otworzyłem świat wydawał się być piękniejszy. Ale widok smutnych oczu Elsy niszczył mi idealny porządek.
Podszedłem do niej i objąłem ją mocno. Zaszlochała żałośnie, a ja nie rozumiałem co się dzieje.
-Słońce..Co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Coś cię boli?-usiadłem na kanapie i pociągnąłem ją na swoje kolana.-Elsa, powiedz mi dlaczego płaczesz?
-Bo...bo ja sobie nie poradzę...
-Nie poradzisz...? Co...-nie rozumiałem, co ona do mnie mówi.
-Nie wychowam go sama. Będę musiała go oddać. Nie poradzę sobie...
Poczułem ukłucie w sercu. Myśl o tym, że pomyślała, że zostawię ją, w dodatku z dzieckiem była bardziej bolesna niż cokolwiek innego.
Ułożyłem swoje wargi na jej, chcąc ją w ten sposób uspokoić.
-Czy ty myślisz, że będziesz sama?-zapytałem, przerywając pocałunek.
Pokiwała.głową i zaczęła szybciej oddychać.
-Nie wiedziałam o tym. Nie mogłam być w ciąży. To...tak nie powinno być. Przepraszam, Jack, naprawdę przepraszam. Ale...
Przerwałem jej znów ją całując. Jej gadanie było bezsensowne, szczególnie, że mogła wykorzystać swoje swoje usta w lepszy sposób.
-Elsa, nie zostawię cie. Nie zrobiłbym tego przedtem i nie zrobię tego teraz.-powiedziałem, kiedy w końcu skończyła gadać te swoje bzdury.
-Ale Strażnicy...
-Oni są nie ważni. Teraz najważniejsza jesteś ty. Ty i ten mały Jack'uś w twoim brzuszku.
Słysząc jej śmiech ucisk w sercu zelżał
-To nie musi być chłopak.
-Wiem. Ale cokolwiek by nie było, to jest nasze. MOJE. Ty i dziecko jesteście moi. I Nikt i nic tego nie zmieni. Rozumiesz?
Znów pokiwała głową. W tamtej chwili zamierzałem zmienić wszystko.
-Teraz to musimy zmienić dom. I zrobimy to teraz.
~***~
Nie sądziłem, że przeprowadzka może tyle trwać. Samo wybranie domu zajęło nam zbyt dużo czasu. Ale sam dom nie załatwiłby sprawy. Elsa musiała być moja oficjalnie. Jej wątpliwości, że ją zostawię sprawiły, że poczułem ochotę udowodnienia jej, że już na zawsze zamierzam z nią zostać.
Słowem-musiałem się jej oświadczyć.
Ale, że nigdy tego nie robiłem, zupełnie nie wiedziałem jak mam się za toi zabrać. Kupiłem już pierścionek, który zawsze nosiłem przy sobie, bo chciałem mieć to już za sobą. Ale bałem się, ze ona mnie odrzuci. Dlatego zamierzałem to zrobić najlepiej jak się da.
-Jack!-moje rozmyślania przerwał krzyk mojej ukochanej. Starałem się dbać o nią jak najlepiej umiem, a ta mała żmijka wykorzystywała mnie jak się tylko dało. Ale bawiło ją to, a ja zdecydowanie wolałem, kiedy się uśmiechała. Poza tym robiłem dla niej wszystko.
-Co jest?-wszedłem do sypialni i uklęknąłem przy łóżku.-Potrzebujesz czegoś?
-Tak. Chcę lodów. O smaku mango.
Uniosłem brew wysoko. No nie, tego jeszcze nie było...
-Dlaczego...
-CHCĘ ICH, JACK-przerwała mi udając powagę, ale widziałem jak zaciska usta, by się nie roześmiać
-Dobrze słońce. Dostaniesz swoje lody-pocałowałem ją w czoło, a potem w brzuch.-Ty też ich dostaniesz brzdącu.
Oczywiście dostać lody o smaku mango to nie sztuka, szczególnie, kiedy miało się taki dar jak ja.
Dlatego kupiłem zwykłe mango i postanowiłem zrobić lody, dzięki czemu uniknąłbym tych wszystkich konserwantów, którymi napakowane są zwykłe lody. Kupiłem jeszcze bitą śmietanę, bo Elsa zjadała ją tonami.
Kiedy już miałem wracać zobaczyłem w kwiaciarni piękne białe róże. Nie zastanawiałem się, tylko od razu wziąłem cały bukiet. Moja ukochana uwielbiała, kiedy w domu były kwiaty, a te były cudowne.
Kiedy wróciłem do domu, przygotowałem jej lody. W pewnym momencie wpadłem na idiotyczny pomysł. Wyjąłem pierścionek z kieszeni i wsadziłem go do loda, a potem zamroziłem odrobinę bardziej. Byłem idiotą, ale na nic lepszego nie potrafiłem wpaść.
Zaniosłem deser dziewczynie, a na jego widok jej oczy się zaświeciły. Nie chciałem być przy tym, kiedy odkryje pierścionek, więc szybko się stamtąd ulotniłem i udałem się do kuchni.
"Brawo Jack-pomyślałem.-Nagroda Idiota Roku jest twoja"
Spojrzałem na kwiaty leżące na blacie. Stwierdziłem, że gorzej być już nie może, więc rozsypałem płatki po podłodze tak, że tworzyły drogę do salonu. Miałem tylko nadzieję, że nie wydrze się na mnie za bałagan.
Postanowiłem, że skoro już zamierzam się oświadczyć, to powinienem wyglądać lepiej niż w zwykłych dresach. Zmieniłem magicznie ubranie, ale nie potrafiłem stworzyć niczego poza koszulą i jakimiś czarnymi spodniami. Poruszyłem palcami we włosach tak, by je jakoś ogarnąć i doprowadzić do porządku.
Usłyszałem jak Elsa krzyczy moje imię, więc stanąłem tyłem do sypialni i czekałem, aż pojawi się moja wybranka.
-Puszczę ci płazem to, jak mnie wykorzystałaś z tymi lodami.-powiedziałem, kiedy poczułem jej -obecność.-Podoba ci się pierścionek?-spytałem, odwracając się w jej stronę. Widziałem jak lustruje mnie wzrokiem, a jej zaskoczone spojrzenie pozbawione było złości. To był dobry znak.
-Tak...Jest...śliczny, ale co tu się dzieje, Jack?-spytała, a ja ruszyłem w jej stronę.
-Nie jest śliczny. Nie jest wystarczająco śliczny. Nie ma takiego pierścionka, który byłby równie cudowny jak ty. A pragnąłem taki znaleźć.-zabrałem pierścionek z jej dłoni-Ale ma twój kolor oczu. Mimo, iż nie jest nawet w połowie tak głęboki jak twoje oczy, to i tak jest wystarczający, byś go nosiła.-uklęknąłem, a jej oczy zaszkliły się- Elso, nosisz moje dziecko. Niedługo będziesz mieszkać w moim domu. Chcę byś była moja oficjalnie. Mimo, iż zawsze byłaś moja. Od wieków należysz do mnie. A ja należę do ciebie. Dlatego pytam się teraz, oficjalnie. Elso Mare zu Pane, czy zostaniesz moją żoną?
Czas się zatrzymał. Nie myślałam, że to działo się naprawdę. Poczułam, że możemy mieć jakąś przyszłość. Że dziecko, które się narodzi będzie nasze. Że będziemy rodziną.
Kiedy z jej ust wydobyło się ciche potwierdzenie poczułem, ze nareszcie jest tak jak powinno być.
Wsunąłem jej pierścionek na palec, a potem oboje zatraciliśmy się w przyjemności.
Heeeeej! Wiem, ledwo co zdążyłam, za co was mega przepraszam, ale weekendy mam przerąbane zazwyczaj.
No ale najważniejsze, ze jest.
Szczerze? Jestem zbyt zmęczona, żeby cokolwiek o nim myśleć.
Także po prostu...
Pozdrawiam ;*
KURWA JA Z CAŁYM SZACUNKIEM ALE GDZIE TU JEST ANNA DO CHOLERY JASNEJ XDDD
OdpowiedzUsuńJa rozumiem że teraz najważniejszy jest fangirling bo ślub i w ogóle i to takie słodkie, bo oni są razem :3
Ale ona zasługuje na wyjaśnienia a poza tym to ja lubię więc plz xD
Frost IDIOTO ZNÓW NIE MYŚLISZ
Tak dba o Elsę a kładzie jej jakieś srebro czy cokolwiek żeby się zakrztusiła. Boże
W ogóle jak już widziałam zdjęcie (na telefonie jestem) to już wiedziałam, że jej się oświadczy ^^
Hehe
Teraz się śmieje bo North pewnie się wkurzy i wszystkich pozabija. Oj, nie będzie w tym roku świąt xD
Pozdro i weny :3
Ja