sobota, 5 marca 2016

Rozdział XIII

Żadne ze zdjęć umieszczone tutaj nie należy do mnie!!!
Elsa
Czas mijał. Spędzałam z Jack'iem dużo czasu. Zaczęłam się do niego nie tylko przyzwyczajać. Zaczynałam czuć się przy nim tak swobodnie, jak przy Peterze...
  Peter był moją pierwszą miłością. Pierwszą prawdziwą. Kochałam go bardziej niż jakiegokolwiek człowieka na ziemi. Traktowałam go jak moją przyszłość. Był mój. A ja byłam jego. A potem wypadek. Amnezja. Wszystko zostało zniszczone przez moją samolubność.
  Nie miałam się nigdy więcej z nikim wiązać. Nie na stałe. Ale odkąd pojawił się Jack...wszystko się zmieniło. Kiedy był przy mnie czułam motyle w brzuchu. Kiedy dotykał czułam zimno. Coś, czego nie czułam nigdy. Z nikim. Nie wiedziałam, czy to coś znaczy. Jak bardzo to moja wina.
  Ale działo się coś niedobrego. Kiedy z nim byłam wydawał się zamyślony. Smutny. Przygnębiony. Martwiłam się, że coś działo się w jego rodzinie. Coś niedobrego. Ale nie pytałam. Wiedziałam, że i tak by mi nie odpowiedział.
  Była sobota. Leżałam na łóżku i czytałam książkę. Jack był u rodziny, zresztą tak jak w każdy weekend, więc nigdzie się dziś nie wybierałam. Anka poszła na imprezę z Punzie. Wysłałam z nimi jeszcze Meridę, bo z nią na pewno nic by się im nie stało. Wiedziałam, że moja siostra idzie tam tylko dla Kristoffa. Ostatnio mówiła tylko o nim.
  Zamknęłam książkę i potarłam wewnętrzne kąciki oczu. Postanowiłam, że pójdę spać. To nie tak, że było późno, ale i tak nie miałam co robić. Wstałam z łóżka, żeby iść po piżamę, kiedy zabrzmiała moja komórka.
Odblokowałam ją natychmiast. Spodziewałam się, że to Anka. Ale to nie była ona. Napisał do mnie Jack, co było dziwne, bo jeszcze nigdy tego nie robił. Odblokowałam szybko telefon.
"Spotkaj się ze mną"
I tyle?
"Okej"-odpisałam.
O co chodziło. Najpierw do mnie pisze, a potem chce się spotkać? W WEEKEND? Coś było bardzo nie tak.
Odpowiedź przyszła niemal za chwilę.
"Będę za 15 minut."
CO?! Był w mieście?! Nie...nie rozumiałam, co się dzieje? On...powinien być u rodziny. CO tu robił?
Podeszłam do szafy. Nie po piżamę. Po coś...normalnego. Musiałam się też umalować i uczesać. I miałam na wszystko 15 minut.
  Wyciągnęłam z szafy szarą koszulkę na ramiączkach ze zwisającymi falbanami i czarne leginsy. Przebrałam się jak najszybciej umiałam. Nie miałam czasu na pełny makijaż, dlatego umalowałam tylko rzęsy i nałożyłam na usta różową, matową szminkę. Ubrałam jeszcze naszyjnik z ciemną zawieszką i bransoletkę do kompletu.
  Włosy wyprostowałam i spięłam po bokach. Wyglądałam...w miarę. Tym bardziej, że wyrobiłam się w 15 minut. Złapałam za telefon i ruszyłam na dół. Założyłam wygodne baleriny, złapałam skórzaną kurtkę i wtedy rozległ się dzwonek. Jack. Otworzyłam drzwi z uśmiechem.
-Hej-powiedziałam radośnie.
-Przejdziemy się?-spytał tylko, a kiedy przytaknęłam złapał mnie za rękę i ruszył przed siebie.
   Przez kilka minut szliśmy w milczeniu. Patrzyłam na nasze splecione palce. Żadnych wyjaśnień. Musiałam dowiedzieć się, co się z nim dzieje.
-Jack?-spytałam niepewnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, jakby dopiero zauważył, że tam byłam.-Dlaczego nie jesteś u rodziny? Coś....coś nie tak?
-Nie.-powiedział natychmiast.-Nie potrzebowali mnie dziś. Postanowiłam, że wybierzemy się na spacer.
-Okej...Ale...
-Ciii...chodź, chcę ci coś pokazać.
I zaczął się wygłupiać. W jednej chwili się nie odzywa, a w drugiej skacze po drzewach. Gdyby nie był facetem posądziłabym go o okres. Ale jednak to nie wchodziło w grę. Roześmiałam się, kiedy stanął przy latarni i udawał....panią lekkich obyczajów. Odciągnęłam go, bo ludzie zaczęli się gapić. Przez te kilka sekund już widziałam wzrok dwóch dziewczyn wpatrzonych w MOJEGO Jack'a. On też się zaśmiał i wrócił do wygłupów.
  Kiedy miasto się skończyło, a drzewa stały się wyższe znów znalazł się przy mnie.
-Co robiłaś?-spytał nagle.-Słońce, założę się, że czytałaś te swoje książki.
-Co?-spytałam głupkowato.
-Zanim po ciebie przyszedłem? Co robiłaś?
-Masz rację. Czytałam.-uśmiechnęłam  się.
-Wiedziałem.-uśmiechnął się triumfalnie i splótł nasze palce.
-Jestem aż taka przewidywalna?
Parsknął w odpowiedzi, na co ja się oburzyłam.
-Co?!-spytałam.
-Wczoraj ględziłaś mi o tej książce cały czas. Mam wgląd na całą fabułę, a nawet nie przeczytałam tego opisu książki.
-To się nazywa blurb.
-Co?
-Blurb. Ten opis z tyłu książki tak się nazywa.
-Zawsze jesteś taka mądra?
-Zawsze jesteś taki niedoedukowany?
-Zawsze używasz słów, których nie rozumiem?
-Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie?
-Zawsze jesteś taka wścibska?
-Zawsze musisz wszystko wiedzieć?
-Zawsze...-zawiesił się. Wygrałam. Uśmiechnęłam się.
Zwróciłam wzrok przed siebie.
-Hej, ja znam to miejsce-powiedziałam. To tu zostawił mnie kiedyś Jack.
-Tak. Znasz je. Wtedy...-speszył się.-nie dokończyłem czegoś. Chodź.
Pociągał mnie w stronę jakichś krzaków. Okej, ufałam mu, ale nie chciałam się nimi zranić. Stanęłam gwałtownie.
-Elsa?-spojrzał na mnie pytająco. Odetchnął i pogłaskał mnie po policzku.-Zamknij oczy.
  Spojrzałam na niego. Nie wyglądał na psychopatę zaciągającą obce panienki w krzaki. Jego oczy hipnotyzowały i mówiły "Zamknij oczy. Zamknij oczy". Zamrugałam kilka razy i wykonałam polecenie. Poczułam, że jack znów mnie ciągnie do przodu. Oczekiwałam, że poczuję jakieś gałęzie i krzaki. Tymczasem nie czułam nic. Zupełnie jakbym szła po asfalcie. Nie było dołów, kamieni. Niczego.
  Nagle stanęliśmy.
-Otwórz oczy.-powiedział. Był tak blisko mnie. Czułam jego oddech. Przeszedł mnie dreszcz.
Podniosłam powieki. Staliśmy na środku niewielkiej polanki. Wokół rozciągały się różnorodne drzewa. Po lewej stronie natomiast znajdowało się jeziorko. Nie było ogromne, ale wydawało się głębokie. W tafli odbijał się księżyc.
-Wow...-ten widok zaparł mi dech w piersiach. Obróciłam się i ujrzałam Jack'a leżącego na trawie i wpatrującego się w niebo. Położyłam się koło niego. Na niebie znajdowało się tyle gwiazd...Układały się w nieznane i znane mi konstelacje, które mogłam oglądać bez końca. Mogłabym tu zostać na zawsze. Zamrugałam i zobaczyłam, że Jack opiera się na łokciach i patrzy na mnie przenikliwie.
-Nie przeszkadzaj sobie-powiedział poważnie. Uśmiechnęłam się i wróciłam do oglądania gwiazd.
  Zastanawiałam się, jak to jest latać. Czy widzi się wtedy gwiazdy bliżej? Czy księżyc uśmiecha się do ciebie, kiedy jesteś otulana przez wiatr? Od zawsze chciałam latać. To było moje marzenie, odkąd mama opowiedziała mi bajkę o Rosabelli. Była księżniczką o złotych oczach. Mieszkała w pięknym zamku otoczona przez miłość rodziców i poddanych. Pewnego dnia stanęła w oknie, uniosła ramiona i poleciała. Bajka dla dzieci, ale kochałam ją. Mama zawsze powtarzała mi, że jeżeli kiedyś będę chciała-polecę.
-Elsa?-z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka. Uniosłam się na łokciach tak jak on, by być z nim twarzą w twarz.
-Jack?-zapytałam naśladując jego głos.
  W odpowiedzi złączył swoje wargi z moimi. Kochałam momenty, kiedy mnie całował. Pochylił mnie i chwilę potem leżałam już na trawie a on pochylał się nade mną. Całował mnie tak mocno i namiętnie, że zaczęłam zastanawiać się, czy coś jest nie tak. Moje myśli zostały rozwiane, kiedy jego ręka zjechała w stronę uda i znalazła się pod moją bluzką. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy poczułam  elektryzujące zimno. Wczepiłam swoje dłonie w jego włosy i jęknęłam kiedy jego ręka głaskała mnie po brzuchu. Znów zadrżałam, kiedy jego usta zaczęły tworzyć drogę w stronę obojczyka. Pocałował moje ramie i wrócił do ust.
Nagle odsunął się ode mnie jak oparzony.
-Jack?-spytałam zdezorientowana.
-Elsa...ja...ty....my...-jąkał się, wstał i zaczął chodzić w kółko.
-Jack. Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz? Czy...co jest nie tak?
Spojrzał na mnie. Wsadził dłonie do kieszeni.
-Nie mogę z tobą być-rzekł bez emocji.
-Co?-chyba się przesłyszałam.-Co?
-Zrywam z tobą.
I to by było na tyle. Miałam wrażenie, że złapał za kij bejsbolowy i walnął mnie nim z całej siły, a ja rozsypałam się na miliony małych kawałeczków, których nie da się już posklejać. Zamrugałam i również wstałam. Nie rozumiałam co tu się właśnie stało. W jednej chwili leżeliśmy na trawie oddając się pocałunkom, a w drugiej on mówi, że mnie nie chce? Czułam, że ulatuje ze mnie powietrze, a wraz z nim wszystkie moje emocje.
Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie. W jego oczach malował się ból. Ale mnie nie chciał.
 Uśmiechnęłam się, a przynajmniej tak mi się wydawało.
-W takim razie-zaczęłam.-żegnaj.
  Wyszłam z tego miejsca pierwszym lepszym przejściem. Zaczęłam biec. Chciałam pozbyć się uczucia pustki, które we mnie wstąpiło. Zapomnieć o dzisiejszym dni. Upaść i płakać dopóki się nie odwodnię. Ale ja tylko biegłam. Płuca mnie piekły, a gardło zdawało się być zdarte. Ale ja biegłam.
  Kiedy tylko przekroczyłam próg domu wbiegłam do swojego pokoju i zanurzyłam się w swoim łóżku. I dopiero teraz zaczęłam płakać. Zaczynało mi brakować powietrza, ale nie potrafiłam opanować łez płynących z moich oczu. Nie potrafiłam wymazać z pamięci jego twarzy kiedy mnie całował i dotykał. Ani zapomnieć momentu, kiedy mówił, że mnie nie chce.
Jack
Elsa nigdy więcej nie wspominała o dzieciach i innych rzeczach, o których mówiła wtedy. Nie poruszałem więc tego tematu.
 Uwielbiałem, kiedy się uśmiechała. Jej twarz stawała się wtedy tak promienna i szczęśliwa, że można by powiedzieć, że była jak słońce, które wstaje rano. Była nieziemsko piękna. Mogłem patrzeć na nią i tonąć w jej oczach. Była też niesamowicie opiekuńcza. Pilnowała żebym nic sobie nie zrobił, kiedy wygłupiałem się, żeby zobaczyć jej uśmiech. Uwielbiałem też jej głos. Kiedy opowiadała zawzięcie o jakieś książce, a jej źrenice się zmniejszały, mogłem jej słuchać i słuchać i słuchać. Była  niesamowicie mądra. Często robiła zadania u mnie w mieszkaniu. Zakładała wtedy okulary, kładła się na podłodze i pisała zawzięcie w zeszytach. Zawsze jej wtedy przeszkadzałem co rusz kładąc się na niej, albo całując ją, albo ciągnąc za nogi, na co ona piszczała i śmiała się.
  Ale najbardziej uwielbiałem jej dotykać. Bo wtedy doświadczałem najbardziej niezwykłego uczucia pod słońcem. Czułem zimno. I to tak fascynujące zimno, że kiedy już je poczułem, nie mogłem przestać.
  Elsa była najpiękniejszą, najmądrzejszą i najbardziej niezwykłą kobietą pod słońcem. Nie przyjmowałem wiadomości, że nie będzie szczęśliwa. Dlatego musiałem odejść. I to jak najszybciej, zanim ona coś do mnie poczuje. Zanim będzie za późno.
  W ten weekend miałem wolne. Wolne od tak dawna. North powiedział, że i tak na nic się nie przydaję. Poczułem, że właśnie dziś muszę to zrobić. Muszę zerwać z Elsą.
   Obudziłem się w środku nocy. Spojrzałem na zegarek. 3.43. Świetnie. Podszedłem do okna i oparłem się o parapet. Zamknąłem oczy. W ciemności zobaczyłem ją. Natychmiast otworzyłem oczy. Spojrzałem na Księżyc.
-Zwariowałem nie?-powiedziałem uśmiechając się i patrząc na srebrną tarczę. Zdawało mi się, że zaśmiał się. Że zadrwił. Jakbym się mylił.-No dobra, zróbmy tak. Jeżeli zobaczę dziś najpiękniejszą rzecz na świecie to tego nie zrobię.
  Czekałem cały dzień na najpiękniejszą rzecz na świecie. Cholernie długo czekałem. Ale kiedy zaczęło zachodzić słońce uznałem sprawę za przegraną.
"Spotkaj się ze mną"-napisałem.
Odpisała tylko jedno słowo.
"Okej"
Odpisałem od razu.
"Będę za 15 minut."
Jak napisałem tak zrobiłem. Piętnaście minut później byłem już w jej drzwiach. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła rozpromieniona. Teraz Jack. Masz szansę...
-Przejdziemy się?
...i straciłeś szansę idioto. Okej, spanikowałem, kiedy ją zobaczyłem. Piękna i naturalna, jak zawsze. Kiedy przytaknęła nie mogłem się oprzeć przed dotknięciem jej. Złapałem ją za rękę i ruszyłem przed siebie.
  Podczas naszej drogi myślałem tylko o tym jak z nią zerwać. I o jej zgrabnych dłoniach.
-Jack?-spytała z wtachaniem w głosie. Uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem zmartwienie w jej oczach.-Dlaczego nie jesteś u rodziny? Coś....coś nie tak?
-Nie.-powiedziałem.-Nie potrzebowali mnie dziś. Postanowiłem, że wybierzemy się na spacer.
-Okej...Ale...
-Ciii...chodź, chcę ci coś pokazać.
Musiałem sprawić, żeby się nie martwiła. To było jak misja. Nie czekając na jej słowa zacząłem robić to co tygryski lubią najbardziej-skakać po drzewach. Tym razem jednak nie śmiała się. Cóż, nie podziałało. Czas na plan B. Zeskoczyłem z drzewa tuż obok latarni. Oparłem się o nią. Kiedy spojrzała na mnie pytająco zacząłem raczyć ją tekstami typu: "Mam na imię Jack. Zapamiętaj to imię, bo będziesz krzyczała je całą noc." albo typowy "Bolało jak spadłaś z nieba?" i inne takie. Wokół mnie zaczęła zbierać się niezła grupka ludzi zaczęła się śmiać i odciągać od latarni. Bingo! Zaraz...Jack, idioto? MIAŁEŚ Z NIĄ ZERWAĆ, DO CHOLERY!!! Okej, jestem w tym beznadziejny.
W końcu dałem spokój i zacząłem iść obok niej. Kiedy zrobiło się dziwnie cicho postanowiłem to przerwać.
-Co robiłaś?-zapytałem od niechcenia. W rzeczywistości bardzo mnie to interesowało.-Słońce, założę się, że czytałaś te swoje książki.
-Co?-zapytała. Nie wiedziała o co mi chodzi.
-Zanim po ciebie przyszedłem? Co robiłaś?-wyjaśniłem
-Masz rację. Czytałam.
-Wiedziałem.-uśmiechnąłem się. Zawsze to robiła w wolnych chwilach. Splotłem nasze palce.
-Jestem aż taka przewidywalna?-zapytała, a ja parsknąłem rozbawiony.
-Co?!-oburzyła się.
-Wczoraj ględziłaś mi o tej książce cały czas.-powiedziałem prawdę- Mam wgląd na całą fabułę, a nawet nie przeczytałam tego opisu książki.
-To się nazywa blurb.-mruknęła.
-Co?
-Blurb. Ten opis z tyłu książki tak się nazywa.
-Zawsze jesteś taka mądra?
-Zawsze jesteś taki niedoedukowany?
Bawimy się w pytania tak? Podejmuję wyzwanie.
-Zawsze używasz słów, których nie rozumiem?
-Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie?
-Zawsze jesteś taka wścibska?
-Zawsze musisz wszystko wiedzieć?
-Zawsze...-wygrała. Ten jej cięty języczek znów wygrał. Ale znów się uśmiechnęła triumfalnie, więc można było to uznać za moje zwycięstwo.
-Hej, ja znam to miejsce-powiedziała nagle.
Nie lubiłem do tego wracać. Ale...ja tego nie planowałem. Miałem z nią zerwać już dawno. Okej, byłem do dupy.
-Tak. Znasz je. Wtedy...nie dokończyłem czegoś. Chodź.
Pociągnąłem ją delikatnie, ale ona zaparła się nogami.
-Elsa?-nie wiedziałem co się dzieje. Ona się bała. Pogłaskałem ją delikatnie po policzku, by się uspokoiła.-Zamknij oczy.
Wpatrywała się chwilę we mnie, ale w końcu wykonała moje polecenie. Zaufała mi. A ja byłem stracony. Prowadziłem ją starannie odsuwając każdy krzak, każdy kamień. Wydawała mi się taka delikatna. Zbyt delikatna dla mnie. Bałem się, że mógłbym jej coś zrobić.
  Kiedy stanęliśmy na zielonej trawie przed moim ulubionym jeziorem popatrzyłem na nią jeszcze raz.
-Otwórz oczy-powiedziałem. Kiedy to zrobiła jej źrenice rozszerzyły się, a usta otworzyły. Odeszła kawałek ode mnie i wpatrywała się we wszystko. Położyłem się na trawie. Zadałem sobie sprawę, że miałem z nią zerwać. Że jestem idiotą, kiedy to zrobię. Że będę tego żałował. Ale nie zrobię tego dla siebie. Zrobię to dla niej. Bo ona musiała być szczęśliwa. Bez względu na wszystko.
  Nawet nie zauważyłem, kiedy położyła się obok mnie. Podniosłem się na łokciach i spojrzałem na jej oczy zwrócone ku niebu. Zobaczyłem to. Zobaczyłem NAJPIĘKNIEJSZĄ RZECZ NA ŚWIECIE. Od zawsze lubiłem patrzeć w gwiazdy. A kiedy latałem lubiłem sobie wyobrażać, że jestem jedną z nich. Ale kiedy zobaczyłem je odbijające się w błyszczących oczach Elsy zapomniałem jak się oddycha.
-Nie przeszkadzaj sobie-powiedziałem, kiedy zwróciła wzrok w moją stronę. Uśmiechnęła się i wróciła do poprzedniej czynności. Nigdy nie oglądałem takich gwiazd. Zdawały się świecić jeszcze bardziej. To była najpiękniejsza rzecz na świecie. W tym momencie pomyślałem tylko jedno: Pieprzyć to!
-Elsa?
-Jack?-uniosła się na łokciach naśladując mój głos.
  Więcej nie myślałem. Instynktownie dotknąłem jej pleców i pocałowałem łapczywie Najprzyjemniejsze uczucie jakie kiedykolwiek powstało. Najlepsza czynność, jaką ktokolwiek wymyślił. Po chwili leżała na trawie, a ja zjechałem jej ręką pod bluzkę. Czułem pod palcami elektryzujące zimno. Kiedy wczepiła swoje ręce w moje włosy i jęknęła czułem, że oszaleję. Choćbyśmy mieli TO zrobić tutaj-chciałem tego. Cholernie tego chciałem. Wygięła nieznacznie plecy, kiedy zacząłem zjeżdżać niżej i całować jej szczękę, szyję, obojczyk i ramiona. I wtedy do mnie dotarło co robię. Seks z nią niczego by nie rozwiązał. Skomplikowałby wszystko jeszcze bardziej. Musiałem to przerwać. Natychmiast.
-Jack?-spytała dysząc nieznacznie.
-Elsa...ja...ty....my...-wstałem. Okej. Teraz Jack. JUŻ!
-Jack. Co się dzieje? Dlaczego tak się zachowujesz? Czy...co jest nie tak?
Chciałem powiedzieć: Muszę z tobą zerwać, ale pragnę cię tak bardzo, że nie potrafię, ale muszę! Powiedziałem tylko:
-Nie mogę z tobą być.
Brawo, Jack. Co za dobór słownictwa. Co za oryginalność!
-Co?-zapytała praktycznie bez tchu.-Co?
Chciałem paść na kolana i błagać, żeby wybaczyła mi, że zachowałem się jak dupek. Ale nie mogłem.
-Zrywam z tobą.-powiedziałem. Oczekiwałem napadu złość z jej strony. Ataku histerii, spoliczkowania mnie, czegoś, co sprawi mi ogromny ból fizyczny.
  Ale nie doczekałem się tego. Jej kąciki ust drgnęły, jakby chciała się uśmiechnąć. Jakby to ją bolało. A potem powiedziała coś, co zabolało mnie.
-W takim razie...żegnaj.
I odeszła. Kiedy zniknęła mi z oczu upadłem na kolana i złapałem mocno trawy, jakby ona miała mnie uchronić przed pobiegnięciem za nią. Po moim policzku spłynęła łza.
-Kocham cię-wyszeptałem-Najbardziej na świecie.


Hee







eeeeej! Godzina 12-dodaję rozdział. Okej, przebrnęłam. I jestem super hiper mega ciekawa, co myślicie.Urozmaiciłam odrobinkę rozdział zdjęciami. Mam nadzieję, że się podoba ;) Cóż mogę jeszcze napisać...no cóż-dziękuję że jesteście. Po prostu dziękuję :* :* :*

4 komentarze:

  1. Boże!! Wspaniały rozdział! Tak przyjemnie się go czytało... no dopóki Jack nie spie*rzył sprawy. Zakochałam się <3 Słowa nie wyrażą mojego podziwu. Masz ogromny talent. Smutne jest to, że nie mogą być razem. Odkąd znalazłam Twojego bloga jeszcze bardziej uwielbiam Jelse. Pozdrawiam i duuużo weny życzę!
    Alissa
    P.S. Ile planujesz napisać rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa ^^
      Co do rozdziałów nie wiem. Mam już plan całej fabuły, ale nie wiem jak to się rozwinie podczas pisania :)

      Usuń
  2. Zaraz co?!
    Jack ty dupku! ( i tak cię kocham )
    Elsa... Zaraz będe. Kupie lody, czekoladę i jakis fajny film!



    Wracając do rozdziału. Piszesz pięknie ( sorry, ze wsześniej nie komentowałam, tak jestem leniwa ).
    Swietnie opisujesz emocje, wydarzenia! Tworzysz wspaniałe dialogi! Wszystko jest CUDOWNE! Więcej takich blogerek, opowiadań i blogów!
    Weny dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  3. C U D O. Ten rozdziała jest naprawdę super, jestem z nim baaaaaaardzo zachycona. Zrobiłaś z tego rozdziału taki hmm... Dramat Romantyczny. Suuuuuuper. Bosz to jest cudowne.
    Czekam na nexta
    Pozdrawiam i weny

    PS: Przepraszam, że dopiero teraz piszę koma ale wiesz... Życie XD

    OdpowiedzUsuń