Elsa
Kiedy wróciliśmy do domu miałam ochotę tylko na łóżko. Ledwie weszłam do domu, rozebrałam się, włożyłam piżamę i padłam twarzą na pościel. A potem zasnęłam w mgnieniu oka, nie zważając na wszystko co się dzieje wokół mnie.
Obudził mnie szelest. Coś jak powolne kroki zbliżające się ku mnie. Uchyliłam jedno oko, ale nie zobaczyłam nic. Wszędzie było ciemno. Zbyt ciemno, a przecież sypialnie zawsze oświetlał księżyc. Podniosłam się na łóżku. Na moich kolanach siedział królik. Był jasny i doskonale widoczny. Skąd się tu wziął? Ktoś go przyniósł? Spoglądał na mnie. Chciałam go pogłaskać, a wtedy z ciemności wynurzyła się ręka i złapała królika za futro. Znałam tą rękę. Niemal poczułam ogień, który ją otaczał. Ciemność, do której należała. Mrok. Pojawiła się jego druga ręka, a mnie zmroziło krew. Nie mógł wrócić. To nie mogło się dziać... Wtedy w jego dłoni pojawił się nóż. Zupełnie taki sam, jaki widziałam w innych snach. Wiedziałam, co chce zrobić. Chciałam krzyknąć, zrobić cokolwiek by pomóc biednemu zwierzęciu, ale było za późno. Ostrze wbiło się w biedne ciało. Białe futro zostało naznaczone czerwoną krwią. Dłonie opuściły martwe zwierzę na moje kolana. Poczułam, jak jego krew przesiąka kołdrę i plami mi nogi. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, co zdarzyło się potem. Zobaczyłam jego twarz. Uśmiechniętą i złowrogą. Zapragnęłam uciec. Ale nie mogłam się ruszyć. Mogłam tylko wpatrywać się w jego martwe oczy i wściekłe spojrzenie.
-Znajdę cię.-powiedział tylko.
Otworzyłam oczy. Tak naprawdę. Usiadłam na łóżku. Czułam się spocona i przerażona. Oddychałam z trudem i cały czas szlochałam. To nie było przyjemne. Zacisnęłam powieki, aby się uspokoić, ale straszny sen nadal nawiedzał moje myśli.
-Nie ma go tu, nie ma go tu, nie ma go tu...-powtarzałam bezustannie, jakby to miało mnie uspokoić. I robiłabym tak dalej, gdybym nie poczuła przyjemnego chłodu otulającego mnie niczym chmura.
-Ciii...spokojnie. Już dobrze-powiedział dobrze mi znany głos.
-Jack...-załkałam przytulając go jeszcze mocniej.-tak bardzo się boję. Proszę, nie zostawiaj mnie...
-Nie zamierzam. Jestem przy tobie. Będę już zawsze.
Ucałował czubek mojej głowy głaszcząc mnie po plecach i ramionach. Powoli zaczynałam się uspokajać.
-Co ci się śniło?-szepnął po chwili chłopak. Jego oddech owiał moje ramiona, a ja zadrżałam.
-Mrok. On mi się śnił. Zabił...zabił królika i położył go na moich kolanach. A potem...potem powiedział, że mnie znajdzie...Nie chcę, proszę, nie pozwól mu mnie zabrać. Nie chcę tam wracać...
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.
-Boże, co on ci zrobił...?-szepnął Jack, jakby sam do siebie. Potem odsunął się odrobinę, by spojrzeć w moje oczy.-Powiedz mi, błagam. Umieram myśląc, że choćby cię dotknął, ale muszę wiedzieć.-przesunął palcami po moim ramieniu. Kiedy przejeżdżał po bliznach zacisnęłam oczy. Nie chciałam, żeby widział, jak bardzo zniszczona jestem.
Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć. Nie wiedziałam nawet, czy chcę to zrobić. Ale jego zbolały wzrok i palce poruszające się po moim nagim ramieniu rozpraszały moje myśli.
-Na początku...-zaczęłam. Mówienie o tym bolało. Ale mówienie tego Jack'owi było niewyobrażalnie bolesne.- Na początku było dobrze. To znaczy na tyle dobrze, na ile może być w zamknięciu. On...pokazywał mi różne wizje. Że...że spotykasz się z Anką, że ją zabijasz na moich oczach, że zabijasz mnie...Ale to były tylko iluzje. Bajki, które były na tyle realistyczne, że myślał, ze w nie uwierzę. Po tym jak...jak wykrzyczałeś mi w twarz, ze nie chcesz mnie znać...on się zmienił.
-Dlaczego go zabiłaś?-spytał płaczliwym tonem, ale ja nie wiedziałam, o co chodzi.
-Kogo?
-Tego chłopca. W dzień, w którym spotkaliśmy się po raz ostatni. Wyprowadziłaś chłopca na drogę i przejechało go auto.
Spojrzałam na niego. Po chwili zrozumiałam. To właśnie to pokazał mu Mrok.
-Więc to ci pokazał-powiedziałam.-jak zabijam dziecko. Sukinsyn. Jack, nigdy nie zabiłam dziecka. Nigdy. To była wizja. Sprawdzałeś, kim był ten dzieciak?
Jego mina mówiła, że nie.
-No właśnie. On nie istniał. Zmanipulował cię.
-Kurwa!-krzyknął, a się wzdrygnęłam. Nie lubiłam, kiedy krzyczał, ani kiedy przeklinał.-Przepraszam. Już nie będę. Po prostu...przepraszam cię. Nie wierzę, że on to zrobił. Mogłem...mogłem cię uratować, a zachowałem się jak tchórz.
-Nie gniewam się. Było minęło. Już nic tego nie zmieni.
Miałam nadzieję, ze temat moich blizn przeszedł w niepamięć i że nie będę musiała tego mówić. Wtedy on podniósł nadgarstek i ucałował jedną ze szram. Przeszedł mnie dreszcz. W tamtych miejscach skóra była wrażliwsza, więc odczuwałam ten pocałunek dwa razy bardziej.
-Opowiadaj dalej.
-Więc...Kiedy powiedziałam mu, ze nadal cię kocham, przechyliłam szalę. Uderzył mnie wtedy po raz pierwszy. Miał...bat. To był metalowy bat, a uderzenia....bolały dwa razy bardziej. Czasami...rozgrzewał go i...
Nie chciałam kończyć. Poczułam jak Jack ściera z policzka łzę, która popłynęła. Nie chciałam płakać, ale nie potrafiłam się opanować.
-Jak dużo tego masz?-spytał.
-Bił mnie i poniżał tak często, że...że traciłam przytomność. Moje plecy..nie ma na nich już kawałka wolnej skóry. Ramiona i nogi wyglądają lepiej, a brzuch jest nietknięty.
Czułam, jak napina mięśnie. Byłam odrażająca. Moje zniszczone ciało już nigdy nie będzie go pociągało. Wiedziałam o tym doskonale, ale nadal nie potrafiłam się z tym pogodzić.
-Nie chcę byś na mnie patrzył. Jestem brzydka, odrażająca. On pozbawił mnie mojego ciała. Już nigdy nie będę taka sama...
Spuściłam wzrok, jednak nie trwało to długo, bo złapał mnie za podbródek i uniósł do góry. Jego oczy wyrażały troskę, a na ustach formował się delikatny uśmiech.
-Nic się nie zmieniło. Pragnę cię tak samo, jak pragnąłem dwa lata temu. Nawet, jeżeli miałbym codziennie całować każdą z tych blizn, moje uczucia się nie zmienią.
-One nie znikną, rozumiesz?-rozpłakałam się. Jego słowa były cudnowne, ale to były tylko słowa.-Będę je nosiła do końca życia. Przyniosę ci wstyd...
-Nigdy tego nie zrobisz, rozumiesz? Jesteś wspaniałą, cudowną, piękną kobietą. Blizny. Nic. Nie. Zmieniają.
W tym momencie mogłabym dla niego zabić. . Tak bardzo pragnęłam to usłyszeć. A to, że on to powiedział napawało mnie niewyobrażalną radością. Wpiłam się w jego usta nie mogąc już dłużej wytrzymać
Szybko przejął kontrole nad pocałunkiem. Przesunął językiem po mojej dolnej wardze, a ja wpuściłam go do środka z radością. Kiedy muskał językiem mój, wydałam z siebie zduszony jęk, a on nachylił się i położył mnie na łóżku. Wsunął mi rękę pod koszulkę i gładził delikatnie brzuch. Intensywność dreszczy, które mnie przechodziły wzrosła do maximum. Musiałam to przerwać, zanim zaszlibyśmy za daleko.
-Jack, musimy przestać.-powiedziałam nadal muskając jego wargi. Były zbyt pociągające bym przestała.
-Dobrze-zgodził się najbardziej seksownym tonem głosu jaki słyszałam.-Ale któregoś dnia do tego wrócimy. -Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie.-Idź spać. Będę tu cały czas. Nie pozwolę już by coś cię przestraszyło.
Pocałował mnie w czoło, a ja zamknęłam oczy. Leżąc tu obok niego byłam szczęśliwa. Byłam na swoim miejscu. Zamknęłam oczy i ponownie odpłynęłam.
Kiedy się obudziłam natrafiłam na niebieskie oczy wpatrujące się we mnie z zachwytem.
-Dzień dobry-powiedziałam nieśmiało się uśmiechając.
-Dzień dobry słońce.
Uśmiechnęłam się. Chciałabym by za każdym razem, kiedy otwieram oczy widziała jego twarz.
Cały ranek minął nam na radosnej atmosferze. Jack zaproponował, ze wieczorem zabierze mnie do kina. A gdy zapytałam się, czy to randka, odpowiedział, że jedna z wielu. Cieszyłam się jak dziecko. A właściwie jak nastolatka. Dobry humor dopisywał mi aż do przyjścia do ośrodka.
Panował tam harmider, a ja dowiedziałam się, ze wszystkie dzieciaki obudziły się wcześniej i czekają na Jacka. Przebraliśmy się szybko i ruszyliśmy do sali.
-Lubią cię bardziej ode mnie. Chyba jestem zazdrosna.-zażartowałam.
-Może i lubią mnie bardziej, ale ciebie z pewnością kochają.
Zachichotałam. Przede mną pojawiła się Lisa.
-Elsa, bo Li się nie chce obudzić.-powiedziała obrażonym tonem.
-Jak to nie chce się obudzić?-zapytałam zmartwiona, bo wiedziałam, co to może oznaczać.
-No nie chce. PO prostu leży i się nie rusza.
Popędziłam do sali, w której leżał Liam. Podbiegłam do niego. Nie oddychał. Nie czułam tętna. Nie żył.
Zacisnęłam oczy. Kolejne niewinne dziecko umarło. Ucałowałam go w czółko i przykryłam kołdrą. Z całej siły zacisnęłam zęby, by się nie rozpłakać.
-Jack, zabierz dzieci i zawołaj Sophie-powiedziałam bezbarwnym tonem.
Tylko się nie rozpłacz, tylko się nie rozpłacz, tylko się nie rozpłacz...
Sophie stwierdziła zgon. Powiedziała, żebym udała się do domu. Że dziś dzieci wytrzymają beze mnie. Nie chciałam ich zawieść, ale nie mogłam wytrzymać. Zabrałam płaszcz i pobiegłam do domu. Kiedy tylko przekroczyłam jego próg, opadłam na kolana i gorzko zapłakałam.
Jack
Widziałem zmęczenie w oczach Elsy kiedy dotarła do domu. Chciałem dać jej czas, przestrzeń, ale pragnienie, by ją zobaczyć zwyciężyło.
Okno jej sypialni znów było otwarte. Wślizgnąłem się przez nie. Nie zamierzałem jednak iść do kuchni. Chciałem tam zostać i napatrzeć się na śpiącą piękność. Usiadłem na krawędzi łóżka. Leżała na boku, a włosy zasłaniały je twarz. Nie spodobało mi się to. Wyciągnąłem rękę i odsunąłem jej z twarzy kilka kosmyków. Ale nie takiego widoku się spodziewałem.
Miała zmarszczone brwi i ściągniętą twarz. Wiele razy widziałem coś takiego. Coś niedobrego jej się śniło. Ale nie mogłem nic zrobić. Musiałem poczekać, aż sama się obudzi.
Kiedy zaczęła się wiercić i szlochać przez sen pękało mi serce. Ocierałem jej łzy i gładziłem po policzku.
W pewnym momencie podniosła się gwałtownie. Z trudem próbowała wziąć oddech, nadal szlochając. Bałem się, że się zapowietrzyła i może jej się coś stać. W kółko powtarzała "Nie ma go tu" a ja nie wiedziałem co robić. Byłem przerażony. Zadziałałem instynktownie i wziąłem ją w ramiona. Musiała być bezpieczna. Była bezpieczna.
-Ciii...spokojnie. Już dobrze-powiedziałem, starając się ją uspokoić.
-Jack...-zapłakała i wtuliła się we mnie.-Tak bardzo się boję. Proszę, nie zostawiaj mnie...
-Nie zamierzam. Jestem przy tobie. Będę już zawsze.
I to była prawda. Choćbym miał złamać wszystkie zasady, musiałem przy niej być. Bo ona była moim słońcem, a bez słońca nie da się żyć.
Pocałowałem ją w czubek głowy nadal głaszcząc czule. Jej oddech stawał się spokojniejszy, a ja cieszyłem się, że się uspokajała.
-Co ci się śniło?-musiałem zapytać. To nie dawało mi spokoju. Zadrżała.
-Mrok. On mi się śnił. Zabił...zabił królika i położył go na moich kolanach. A potem...potem powiedział, że mnie znajdzie...Nie chcę, proszę, nie pozwól mu mnie zabrać. Nie chcę tam wracać...
Jej przerażony, łamiący się głos i błagalny ton sprawiły, że zakuło mnie w sercu.
-Boże, co on ci zrobił...?-szepnąłem, nie mogąc wytrzymać.-Powiedz mi, błagam. Umieram myśląc, że choćby cię dotknął, ale muszę wiedzieć.
Przesunąłem palcami po bliznach na ramieniu. Teraz mogłem je oglądać z bliska. Skóra tam była nierówna i delikatna. Pragnąłem, by zniknęły. By ona nie musiała pamiętać tego bólu.
-Na początku... Na początku było dobrze. To znaczy na tyle dobrze, na ile może być w zamknięciu. On...pokazywał mi różne wizje. Że...że spotykasz się z Anką, że ją zabijasz na moich oczach, że zabijasz mnie...Ale to były tylko iluzje. Bajki, które były na tyle realistyczne, że myślał, ze w nie uwierzę. Po tym jak...jak wykrzyczałeś mi w twarz, ze nie chcesz mnie znać...on się zmienił.
Nie chciałem pamiętać tego dnia. Byłem idiotą, ale patrzenie na śmierć tego chłopaka....
-Dlaczego go zabiłaś?-zapytałem bardziej zbolałym głosem niż bym tego chciał.
-Kogo?
-Tego chłopca. W dzień, w którym spotkaliśmy się po raz ostatni. Wyprowadziłaś chłopca na drogę i przejechało go auto.
Spojrzała na mnie. Jej piękne oczy były zaczerwienione i opuchnięte.
-Więc to ci pokazał. Jak zabijam dziecko. Sukinsyn. Jack, nigdy nie zabiłam dziecka. Nigdy. To była wizja. Sprawdzałeś, kim był ten dzieciak?
Odpowiedź brzmiała:nie. Przejąłem się nim, a nawet nie sprawdziłem jak miał na imię.
-No właśnie. On nie istniał. Zmanipulował cię.
-Kurwa!-krzyknąłem z frustracji. Ten skurwysyn pokazał mi coś czego nie było, a ja w to uwierzyłem. To ja sprawiłem, że Elsa cierpiała. To była MOJA wina. Opanowałem się, bo widziałem jak się wzdrygnęła. Nie chciałem krzyczeć, ale nie mogłem już wytrzymać.-Przepraszam. Już nie będę. Po prostu...przepraszam cię. Nie wierzę, że on to zrobił. Mogłem...mogłem cię uratować, a zachowałem się jak tchórz.
-Nie gniewam się. Było minęło. Już nic tego nie zmieni.
Miała rację. Już nic tego nie zmieni, choć zrobiłbym wszystko, by to się nigdy nie wydarzyło.
Ale chciałem wiedzieć o jej bliznach więcej. Pocałowałem jedną z nich tuż nad nadgarstkiem. Doskonale widziałem i czułem, jak przechodzi nią intensywny dreszcz. Cieszyłem się jak głupi, że tak na nią działałem.
-Opowiadaj dalej.-poprosiłem
-Więc...Kiedy powiedziałam mu, ze nadal cię kocham, przechyliłam szalę. Uderzył mnie wtedy po raz pierwszy. Miał...bat. To był metalowy bat, a uderzenia....bolały dwa razy bardziej. Czasami...rozgrzewał go i...
Nie chciałem, nie mogłem tego słuchać. Myśl, że ona cierpiała, a ja nie mogłem zrobić nic pozbawiała mnie zmysłów. Miałem ochotę znaleźć tego, który był za to odpowiedzialny i sprawić, by umarł w męczarniach. Otarłem łzę, która spłynęła po policzku Elsy.
-Jak dużo tego masz?-spytałem.
-Bił mnie i poniżał tak często, że...że traciłam przytomność. Moje plecy..nie ma na nich już kawałka wolnej skóry. Ramiona i nogi wyglądają lepiej, a brzuch jest nietknięty.
Nie...Nie mogła mieć tego tak dużo. Boże, przecież to musiało być okropne. Ból...który ona przeżywała...Pragnąłem, by tego nie było. Błagałem w myślach, by to nie było prawdą.
-Nie chcę byś na mnie patrzył. Jestem brzydka, odrażająca. On pozbawił mnie mojego ciała. Już nigdy nie będę taka sama...
Nie rozumiałem o czym ona mówi. Myślała, że się nią brzydzę? Zmusiłem ją, by na mnie spojrzała i uśmiechnąłem się lekko.
-Nic się nie zmieniło. Pragnę cię tak samo, jak pragnąłem dwa lata temu. Nawet, jeżeli miałbym codziennie całować każdą z tych blizn, moje uczucia się nie zmienią.
-One nie znikną, rozumiesz?-rozpłakała się, jakby nie wierzyła w to, co mówię.-Będę je nosiła do końca życia. Przyniosę ci wstyd...
-Nigdy tego nie zrobisz, rozumiesz? Jesteś wspaniałą, cudowną, piękną kobietą. Blizny. Nic. Nie. Zmieniają.
Zaskoczyła mnie, kiedy poczułem jej usta na moich. Nie to, ze mi się nie podobało, bo podobało mi się. Bardzo. Pragnąc więcej, przesunąłem językiem po jej dolnej wardze, a ona niemal natychmiast rozsunęła usta. Oszalałem, kiedy jęknęła. Nie mogłem się powstrzymać, więc położyłem ją na łóżku przykrywając swoim ciałem. Chciałem więcej. Wsunąłem rękę na jej brzuch, napawając się jej gładką skórą. .
-Jack, musimy przestać.-powiedziała, ale nie przestawała mnie całować, mimo, ze intensywność jej pocałunków zelżała.
-Dobrze-zgodziłem się.-Ale któregoś dnia do tego wrócimy. -Położyłem się obok, jak najbliżej jej i przytuliłem.-Idź spać. Będę tu cały czas. Nie pozwolę już by coś cię przestraszyło.
Pocałowałem ją jeszcze w czoło na dobranoc i już wkrótce słuchałem jej miarowego oddechu.
Była taka piękna. I silna. I wspaniała. Nie zasługiwałem na kogoś tak idealnego jak ona. Ale nie mógłbym odejść. Byłem za bardzo samolubny.
Nie chciałem spać, wolałem przypatrywać się piękności obok mnie, ale wkrótce powieki zaczęły mi same opadać. I zasnąłem.
Chciałem zrobić wszytko, by była szczęśliwa. Rano, właśnie taka była. Jej uśmiechnięta twarz była czymś więcej niż tylko nagrodą. Była najlepszą rzeczą jaką widziałem. Z radosną atmosferą udaliśmy się do ośrodka cały czas żartując.
A potem wszystko się popsuło. Jedno z tych dzieci umarło. Liam. Chłopak, który wygrał ostatnio w chowanego. Umarł przez cholerne geny.
Widziałem załamanie w oczach Elsy. Widziałem jak całuje zmarłego chłopca w czoło. Widziałem, jak wychodzi z ośrodka w otępieniu. Widziałem jak wchodzi do domu. Widziałem jak pada na kolana.
UWAGA! W rozdziale ukryty jest spojler. Zwycięzcy otrzymają...wzgląd na przyszłość :D
Heeeeej......Wiem, że niektóre mają ochotę mnie zabić, że nie posunęłam się nimi dalej, ale został jeszcze jeden rozdział maratonu ;) Będzie bardzo emocjonalny. Obiecuje >:D
Dziękuję za każdy komentarz.
Pozdrawiam ;*
Uuuuuh sie zapowiada XD Dobrze, że jest chociaż tyle romantycznych scenek. (Chociaż wiadomo im więcej tym lepiej XD) To było takie sweetaśne jak on ją całował i nawijał o tym, że blizny nic nie zmieniają. <3 Skąd ty masz takie pomysły? Bosz jakie to słodkie.
OdpowiedzUsuńCukrzyca XD
Super rozdział
Czekam na next <3
Pozdrawiam i weny
Wchodzę na ten rozdział.
OdpowiedzUsuńPatrzę.
A tam Elsa kładzie się spać. Ale to nic, jak już mówiłam uwielbiam, kiedy oni cierpią i się pocieszają ^^
Awgwha Jack to taki słodki pierdół, kocham go normalnie xD
Nie mam pojęcia, co jest tutaj spojlerem O.o Ale coś mi mówi, że to królik. I chyba coś z nim będzie w następnych częściach. A może to będzie taka Alicja w Krainie Czarów O.o
A ja lubiłam Liama ;_; Smutno mi, że te dzieci muszą umrzeć
JA JESTEM JAKAŚ NIEDOROBIONA CZY COS ZE NIE WIEDZIALAM, ŻE TO BYLA TYLKO ILUZJA?! Przez cały czas myślałam, że ona serio tego dzieciaka zabiła. Sherlock że mnie.
W każdym razie powiedziałaś, że jeszcze w tym maratonie będzie coś dla mnie więc
W NASTĘPNYM ROZDZIALE SEKSY!
( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Weny
Pizza
Lody czekoladowe
Pieprzyć to ( ͡° ͜ʖ ͡°)